TEMAT:

W piątek sąd zajął się przypadkiem radnego Michała Napierały, który pod koniec maja został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Nie został skazany, ale konsekwencji nie uniknął.

Afera wybuchła na przełomie maja i czerwca. 30 maja policja zatrzymała do kontroli samochód, którym kierował Michał Napierała. Badanie alkomatem wykazało, że radny prowadził auto, mając we krwi 0,8 promila alkoholu.

Klub Bytomskiej Inicjatywy Społecznej domagał się, aby Napierała złożył mandat radnego. Tak się nie stało, a sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Bytomiu. Radnemu groziło nawet 5 lat więzienia.

"Gazeta Wyborcza" zdradza, że postępowanie zostało umorzone. Na korzyść radnego zadziałał fakt, że wcześniej nie miał problemów z prawem oraz niska szkodliwość czynu. Radny Stowarzyszenia Budujemy Bytom konsekwencji jednak nie uniknął.

- Prokurator złożył wniosek o warunkowe umorzenie postępowania na rok. I sąd się do tego przychylił. Radny otrzymał również roczny zakaz prowadzenia pojazdów i grzywnę w wysokości 5 tys. zł - mówi w "GW" Monika Krawczyk, prezes Sądu Rejonowego w Bytomiu.

Michał Napierała nie chciał szerzej komentować sprawy. Niebawem opublikuje oficjalne oświadczenie i broni się, że cała sprawa została "ustawiona".

- Media razem z policją już wystarczająco mnie skrzywdziły. Powiem tylko tyle, że ta cała sytuacja była ustawiona. To element wojny politycznej, która jest prowadzona w Bytomiu. Oficjalne oświadczenie wydam za dwa, trzy tygodnie - komentuje radny SBB.