Od czterech lach miejscowy Pinokio trąbi na lewo i prawo o wielkiej rewitalizacji Bytomia. Były bilbordy, gazety, ulotki, audycje radiowe i telewizyjne. Kwoty jakie miały zostać wydatkowane na ten cel sięgały miliarda co skrzętnie wbijał do głowy mieszkańcom Pinokio. Były obietnice, zapytania do mieszkańców, konkursy no i wreszcie długa lista szczęśliwców którzy mieli uczestniczyć w „procesie rewitalizacji” Jak zapewniały lokalne władze na łamach wiernego tygodnika pozyskanie środków miało być tylko formalnością. Był jeszcze mały szczegół w postaci uwag płynących od dysponenta unijnych środków czyli urzędu marszałkowskiego. Te uwagi Pinokio okrzyknął politycznymi i na tym się skończyło.
W tym samy czasie z miejskiej kasy trwoniono pieniądze na uciechy miejscowych notabli, a jak w niej zaświeciła pustka to bez namysłu rozpoczęto festiwal pożyczek, kredytów czy też obligacji. Pinokio w pożyczaniu zawsze był najlepszym z najlepszych bo jak pamiętamy w ten sam sposób spustoszył klubową kasę „ukochanego klubu” rujnując go przy okazji .
Czas płynął a życie weryfikowało kolejne bzdury prezydenta. Kolejne obietnice okazywały się niemożliwymi do realizacji. Jak w kalejdoskopie zmieniała się lista projektów proponowanych do dofinansowania. Każdy kolejny projekt wnosił coraz mniej wartości dla naszego miasta i stawał się wyłącznie sposobem na przerobienie zewnętrznych pieniędzy . Oczywiście wszystkie te projekty spina jedna wspólna cecha, mianowicie wąska grupa ludzi przypisana do obrotu unijną kasą.
Festiwal pożyczek również dobiega końca gdyż wszem i wobec wiadomo że gmina jest bankrutem bez możliwości właściwej realizacji podstawowych zadań. Uchwalony budżet jest pustym zapisem bez pokrycia finansowego, naszpikowany papierowymi obietnicami Pinokia. Jak widać udający zarządzającego miastem Pinokio przeszedł do przedostatniego wariantu, mianowicie „otwarł drugą z trzech kopert, które zastał na biurku obejmując urząd” Mniej zorientowanym polecam anegdotę o trzech kopertach.