ktoś tutaj zadał dobre pytanie "z jakiego powodu nauczyciele nie unormowali swojego czasu pracy" - czyli tego co robią w domu?? odpowiedź zdaje się być banalnie prosta. Nikomu z nauczycieli nie chce się rozliczać z godzin, których tak naprawdę nie przepracowują w domu.
Ja mogę się zgodzić na podwyżkę i nawet o te 1000zł ale niech nauczyciel przyjdzie do szkoły i siedzi tam od dzwona do dzwona 8 godzin. Niech tam przygotowuje zajęcia, niech tam sprawca zadania, klasówki.
Przecież jaki jest w tym problem?? niby nie ma problemu ale tylko niby bo kto pracuje obecnie w oświacie i miałby teraz po 8 godzin siedzieć w pracy to się na to nie zgodzi i pewnie zgodził by się na zostanie przy obecnym systemie za proponowane 300zł do ręki. I ja tu nie mówię o ilości godzin przy tablicy a tylko i wyłącznie o godzinach, które muszą poświęcać na sprawdzanie zajęć, przygotowanie się do nich. Nauczyciele dobrze wiedzą, że zmiana to im się nie opłaca.
Ja jestem w stanie uwierzyć jedynie w 8 godzinną pracę przedszkolanek, które z naszymi dziećmi siedzą a, że jest to małe, ruchliwe to i się nalatać muszą i coś przygotować żeby pociechy zabawić.
Druga sprawa, że faktycznie odbywały się różne strajki od lekarzy po mundurówkę ale chyba nikt z nich nie zostawił ludzi aż na taką pastwę losu jak nauczyciele. Ledwie wczoraj rozmawiałem z nauczycielem i powiedział mi, że oni się liczą z tym, że nic nie wywalczą i jak zostanie na tym na co się zgodziła Solidarność to będzie dobrze. Egzaminy się odbędą tak jak obecnie się odbywają, będzie lato pójdą na 2 miesiące wakacji a we wrześniu wrócą do pracy bo za strajk im nikt nie zapłaci. Jestem ciekaw czy taki scenariusz się ziści.