Specjaliści od zjawisk nadprzyrodzonych uważają, że każdy człowiek ma swoją aurę, która przybiera określony kolor. Poświaty owej niemowlęta ponoć nie mają wcale; pojawia się dopiero wtedy, gdy mały człowiek zaczyna myśleć – jest wówczas żółta. Z czasem każdemu obywatelowi kształtuje się ostateczny kolor aury, choć i on może się (w zależności od nastroju) czasem zmieniać. Ponieważ miasta – podobnie jak ludzie – żyją własnym życiem, także i one powinny posiadać swój własny, mistyczny poblask. No i dzięki internetowi wiemy już, że poświata Bytomia jest fioletowa.
Na bardzo urzędowej stronie bytomskiego magistratu znajduje się fioletowy baner, który zlinkowany został z jeszcze bardziej fioletową (nawet w nazwie) stroną www. Magistrat lansuje fiolet także w systemie społecznościowym, zachęca do głosowania oraz zachęca do zachęcania znajomych. Urzędnicy bardzo zaangażowali się w akcję i cieszą się, iż ich Bytom znalazł się w finale konkursu na najmilsze miasto Polski. Plebiscyt ogarnął wiele form internetowego przekazu: są maile, fanpejdże, lajki i niegasnący entuzjazm. Pełen entuzjazmu jest też filmik o Bytomiu na fioletowej stronie: wybitne dzieło kinematograficzne, które miało udowodnić, że miasto zamieszkują ludzie życzliwi. Fabułka zachwyca: pracownica Biura Promocji Bytomia (niejaka pani Bożenka) prosi przechodniów, by zastąpili ją na kilka minut w pracy, bo musi odnieść matce jakieś klucze. Bytomianie ochoczo podejmują obowiązki kobiety, co w zamyśle miało udowodnić ich altruizm: niestety, udowodniło coś całkiem innego. Równie dobrze można bowiem wysnuć wiosek, że pracownika Biura Promocji Bytomia zastąpić może dowolnie wybrany przechodzień z ulicy, zaś ludzie od promocji tak naprawdę nie robią nic (skoro nic nie robili zastępcy), mało tego – urzędnicy wyskakują sobie w godzinach pracy do rodziny i nikogo to nie dziwi.
Życie wcześniej pokazało jednak, że pracownikiem Biura Promocji Bytomia można zostać nie na trzy minuty i nie za darmo: przygoda taka przytrafiła się pewnemu facetowi. Facet ów (zaraz po referendum, w którym odwołano prezydenta Bytomia i powołano nowego) uroczyście ogłosił w sieci, że zamiana prezydentów jest jego zasługą. Uzupełnił informację pisząc, iż zasługa jest częściowa oraz że był osobiście odpowiedzialny za kampanię referendalną przeciwników Piotra Koja. Całość enuncjacji opatrzył tytułem „Pożegnanie ze stołkiem”. Jakież było zdziwienie publiczności, gdy niedługo potem facet zasłużony na polu odwoływania Koja otrzymał (nomen omen) stołek dyrektora Biura Promocji Bytomia. Rzecz jasna – w uczciwym konkursie. Być może nowy prezydent miasta (który – zdaniem owego faceta – zawdzięcza mu stanowisko) wziął pod uwagę dorobek kandydata. Dorobek składający się – tak na przykład – z wyroku sądowego skazującego za publikowanie nieprawdy. Albo z przezabawnych wpisów internetowych owego faceta, który nie potrafi sklecić kilkuzdaniowej relacji z koncertu, by nie umieścić w niej jakiegoś kłamstwa. W całej sprawie nie chodzi jednak o śmiesznego gościa snującego w internecie rozważania „Co zrobię jeśli zostanę prezydentem Piekar” (nie ma się co martwić, to mu nie grozi), lecz o schowaną w tle krowę.
Fioletowa krowa towarzyszy akcji na każdym kroku: znajduje się w logo firmy organizującej konkurs miast, pojawia się na filmikach: znamy ją z tabliczek czekolady. Nie ma problemu, gdy w zaproponowaną przez komercyjną firmę zabawę angażują się osoby prywatne: to ich czas, ich energia, ich pieniądze. Gorzej – gdy lansowaniem cudzej marki zajmują się urzędy. Jeszcze gorzej, gdy czekoladowy obraz odmalowany na potrzeby reklamy kłóci się z tym, co widzimy w prawdziwym życiu. Bytom bowiem ma poważne problemy: z siedmiu kopalń i dwóch hut, które zatrudniały tysiące ludzi zostało tylko jedno przedsiębiorstwo. Kamienice na Moniuszki (i nie tylko) straszą, kłopoty maltretują oświatę, domy walą się w związku ze szkodami górniczymi. Dlatego mieszkańcy Bytomia głosują w zupełnie innym plebiscycie: wyprowadzając się z miasta. Lansowanie szwajcarskiej krowy nie stworzy miejsc pracy w Bytomiu; nawet jeśli Biuro Promocji Krowy świetnie się przy tym zabawi. Jedno się tylko zgadza - mieszkańcy Bytomia mają dziś aurę w kolorze fioletowym – ze złości.