Rozmowa na czacie

Siedząc przed komputerem, otrzymałem nagle wiadomość na jednym z portali internetowych. Napisał do mnie jeden z byłych dozorowanych. To był jeden z moich pierwszych dozorów, ponad dziesięć lat temu.

„Prowadziłem” młodego człowieka, mającego kilka wyroków w zawieszeniu. „Naznaczony” karalnością miał problemy ze znalezieniem stałej, dobrze płatnej pracy. Posiadał sympatię (potem żonę) i trójkę dzieci. Sprawiał wrażenie człowieka, któremu nikt nigdy nie dał szansy na lepsze życie niż to jakie prowadził. Uboga bytomska dzielnica, nieciekawe towarzystwo i brak perspektyw na lepsze jutro. Ja dostrzegłem w nim jednak coś czego brakuje wielu ludziom zaszufladkowanym w lokalnym środowisku. Tym czymś była chęć zmiany swojego postępowania. Odnosiłem wrażenie, że był szczery w postanowieniu, że pozostałą część życia chce prowadzić w zgodzie z prawem. Na swój sposób podziwiałem go. Nie miał wykształcenia, rodziny na której ewentualną pomoc mógłby liczyć, przyjaciół, którzy mogliby załatwić mu dobrą pracę. O wszystko musiał starać się sam. Otrzymał mieszkanie do remontu, które sam przygotowywał dla swojej dość dużej już rodziny. Cieszyła go każda rzecz jaką na kredyt mógł zakupić. Byłem głęboko przekonany, że rodzina stanie mocno na nogach choć z drugiej strony zdawałem sobie sprawę z tego, że funkcjonowanie na jakimś wysokim poziomie będzie bardzo trudne. Teraz nagle otrzymałem wiadomość od byłego „podopiecznego”. Odnalazł mnie na portalu społecznościowym. Okazało się, że kilka lat temu wyjechał wraz z rodziną do Anglii. Podjął tam pracę w niewielkiej firmie. Jest szczęśliwy. Dzieci chodzą do szkoły i bardzo dobrze się uczą. Żona nie pracuje. Potem napisał coś co na zawsze utkwi w mojej pamięci - „dzięki panu uniknąłem czegoś co wydawało się nieuniknione dla mnie”. Zastanawiam się co ja właściwie zrobiłem takiego, że po tylu latach, ktoś mi dziękuje? Nie mam pojęcia. Może byłem po prostu „normalny”. Może na tamten czas byłem jednym z nielicznych, którzy dostrzegali w nim człowieka z ogromnym potencjałem? Nie wiem. Wiem natomiast, że to wspaniale przeczytać takie słowa i daje motywację do dalszej pracy jako kurator społeczny. Może czasami jedno zdanie czy też jeden gest – z pozoru nieistotny – ma dla drugiego człowieka ogromne znaczenie. Kilkanaście dni temu były dozorowany wraz z żoną i dziećmi wpadli do Bytomia. Spotkaliśmy się. Szkoda, że tylko na kilkanaście minut bo myślę, że moglibyśmy przegadać kilka godzin. Wspaniali ludzie. Udało im się poza granicami naszego kraju. Mało tego. Gdy się urządzili – sprowadzili do Anglii jeszcze kilka osób z najbliższej rodziny. Pomogli im stanąć na nogi. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że ludzie, którzy sami mieli ciężkie życie starają się pomagać innym. Jakież to wszystko dziwne ale i jakie piękne! Rodzina o której napisałem powinna być wzorem dla wszystkich, którym wydaje się, że nie są w stanie w swoim życiu zmienić niczego na lepsze.

Koniec rozmowy na czacie

falkiewicz-mAutor Andrzej Falkiewicz jest asystentem rodziny w MOPR, pracownikiem socjalnym w WSS oraz kuratorem społecznym.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon