Przypomnijmy: z inicjatywy prezydenta Damiana Bartyli na majowej sesji Rady Miejskiej przyjęto uchwałę w sprawie abolicji czynszowej. Na jej mocy osoby zalegające z opłatami za wynajem gminnych mieszkań, garaży lub lokali użytkowych mogą starać się o umorzenie aż 70% ich długu. Podstawowym warunkiem jest spłata 30% należności jeszcze w tym roku. Można ją uregulować za jednym zamachem, bądź rozłożyć na pięć miesięcznych rat.
Długi za najem lokali zarządzanych przez Bytomskie Mieszkania opiewają na sumę przeszło 166 mln zł. Władze miasta doszły do wniosku, że większość tych pieniędzy jest wirtualna, bo bytomianie są zbyt biedni, aby spłacić narosłe przez lata długi. Nie ma się co dziwić, w końcu 1/5 populacji miasta wciąż pozostaje bez pracy. Dzięki abolicji prezydent chce odzyskać choć część zaległości lokatorów. Urząd Miejski szacuje, że z tego tytułu do gminnej kasy wpłynie w tym roku 50 mln zł.
Reguły abolicji zostały ustalone w taki sposób, żeby zapobiec powstawaniu nowych zaległości. Osoby ubiegające się o umorzenie długów będą musiały przez kolejne dwa lata regularnie płacić czynsz. Jeśli znowu przestaną to robić, to będą musiały spłacić całość swojego zadłużenia. Na abolicję nie będą mogli liczyć mieszkańcy uciążliwi dla sąsiadów i tacy, którzy zajęli lokale nielegalnie.
Do 15 lipca można było składać wnioski o spłatę w ratach wymaganych 30% długu. W tym czasie z abolicji postanowił skorzystać niecały tysiąc osób, czyli ponad 7% wszystkich dłużników. To niewiele, ale jest jeszcze czas, żeby wykorzystać okazję na pozbycie się większości swoich zaległości czynszowych. Wnioski można składać jeszcze do połowy grudnia, ale nie można już rozłożyć 30% długu na pięć rat - trzeba je uregulować jedną wpłatą.
Więcej informacji na temat abolicji można uzyskać w jednostce Bytomskie Mieszkania i podlegającej jej administracjom.
Przeczytaj też: Najwyższa podwyżka czynszów od lat!
{kunena_discuss:129930}
