Przez bibułkę rewitalizacji się nie zrobi

Bytom odwiedziła delegacja z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju oraz urzędnicy z Wałbrzycha i Łodzi. Dlaczego właśnie z tych miast? To obok Bytomia dwa najbardziej zdegradowane w Polsce ośrodki. Wspólnie mają stworzyć katalog dobrych praktyk w ramach pilotażowego projektu rewitalizacji. Ich cel: powrót uciekających z centrów miast mieszkańców i poprawa jakości życia.

Byt 3p19rcu9ac7crndtvvl71tulfbra

Rewitalizacja to w myśl, przyjętej przez Sejm w ubiegłym tygodniu, ustawy: kompleksowy proces wyprowadzania ze stanu kryzysowego obszarów zdegradowanych, którego istotą są zintegrowane działania na rzecz lokalnej społeczności, przestrzeni i gospodarki. Na realizację zaplanowanych na lata 2014-2020 programów rewitalizacyjnych przeznaczone zostaną 22 mld zł z funduszy unijnych oraz 3 mld zł z budżetów państwa i samorządów.

Działania pilotażowe przygotowujące do rewitalizacji od roku prowadzi już Łódź. Projekt potrwa w sumie dwa lata, a jego efektem ma być wypracowanie dobrych wzorców, którymi pokierują się inne miasta w Polsce. W najbliższych miesiącach pilotaże rozpoczną się także w Wałbrzychu i Bytomiu. W związku z tym zorganizowano spotkanie, na którym miasta wymieniały się doświadczeniami w zakresie działań rewitalizacyjnych.

- Rewitalizacji miast nie da się prowadzić zza biurka; urzędnicy muszą wyjść do mieszkańców i poznać ich problemy, dopiero wtedy można szukać rozwiązań – powiedziała na spotkaniu Hanna Gill-Piątek z biura ds. rewitalizacji łódzkiego magistratu. Urzędniczka podkreślała także, że pieniądze i sposoby finansowania poszczególnych projektów to ostatni element rewitalizacji. Najpierw trzeba wyjść do mieszkańców, zrozumieć ich potrzeby, później określać sposoby finansowania. - Traktujemy fundusze technicznie – jako środek, a nie cel. Diagnozujemy potrzeby, robimy do tego programy, a dopiero potem obudowujemy to funduszami. Bo inaczej ogon macha psem – dodała.

Jak Łódź wprowadza te założenia w życie? Miasto zaczęło od trzech kluczowych projektów: rewitalizacji osiedla patronackiego Księży Młyn, budowy Nowego Centrum Łodzi, a także programu remontowego „Mia100 Kamienic”, który od 2011 r. objął ok. 170 miejskich budynków. Zdaniem łódzkich urzędników rewitalizacja to jednak szersze spojrzenie na miasto. Jak twierdzą, to nie tylko proces remontowy i dofinansowanie miasta dużą kwotą pieniędzy. Celem działań jest to, by miasto po rewitalizacji poradziło sobie samo. Trzeba więc wykorzystać potencjał jego mieszkańców.

Przykład? Łódź remontuje kamienice, w których pracują później drobni przedsiębiorcy reprezentujący ginące zawody, jak kaletnik czy szewc; wprowadzono także specjalny program edukacyjny dla dzieci, który ma rozbudzać postawy patriotyczne i uczyć ich historii Łodzi. Jak twierdzą urzędnicy pojedyncze działania nie dadzą jednak efektu – ważne jest to, by proces rewitalizacji był koordynowany według odpowiedniego modelu. W Łodzi robi to 30-osobowy zespół ds. rewitalizacji, który od roku przez lokalnych artystów i społecznych liderów nawiązuje kontakt z mieszkańcami. W ten sposób bada ich potrzeby, wystawia diagnozy, opracowuje rozwiązania i zleca zadania poszczególnym wydziałom. To nie koniec – kontaktuje także urzędników z mieszkańcami.

- To też dla nas urzędników nowość, że musimy wyjść zza ciepłych biurek, gdzie naprawdę mamy dużo roboty administracyjnej, iść do mieszkańców i z nimi rozmawiać. To nie są często przyjemne rozmowy, bo chodzi o wieloletnie zaniedbania. Ale przez bibułkę rewitalizacji się nie zrobi, zza biurka ten proces nie wychodzi – podkreśliła. Urzędnicy prowadzili już spotkania konsultacyjne z mieszkańcami w rozstawionych w 280 podwórkach namiotach. Animatorzy bawili się z dziećmi, a następnie wciągali w rozmowy na temat miasta ich rodziców. Program pilotażowy bada w Łodzi także społeczne problemy, jak chociażby niepłacenie czynszów przez mieszkańców. Na tej podstawie urzędnicy ustalili chociażby to, że najczęściej dłużnikiem są starsze osoby uwięzione w nadmetrażu, które chętnie zamieniłyby swoje mieszkanie na mniejsze.

Zdaniem szefowej łódzkiego zespołu w Bytomiu znaleźć można szereg osób i inicjatyw – jak stare usługi i rzemiosła – z którymi należy porozmawiać o potrzebach miasta. Ludzi robiących coś dobrego dla okolicy należy zaangażować w proces, bo w rewitalizacji kluczowe jest to, by miasto uzdrowić, nie szkodząc mu przy tym. Jak twierdzi Hanna Gill-Piątek, jest pod wrażeniem potencjału Bytomia – jego różnorodności i ilości przestrzeni publicznych, tak innych od gęstej zabudowy Łodzi.

Na mniej zaawansowanym etapie pilotażu jest Wałbrzych, który na początku planuje skupić się na rewitalizacji Śródmieścia. Porównuje się on także do Bytomia – jak twierdzi oba pogórnicze miasta mają podobne problemy – bezrobocie spowodowane restrukturyzacją przemysłu czy wysoki wskaźnik przestępczości. Oba miasta są także na początku rewitalizacyjnej drogi.

Co na to wszystko Bytom? Miasto od 2008 roku realizuje Program Aktywności Lokalnej zachęcający mieszkańców Bobrka do angażowania się w problemy swojej dzielnicy. W ramach inicjatywy wspólnie dbają o swoje otoczenie.

- W kilku blokach będą malować klatki schodowe. Mogłoby się wydawać, że malowanie klatek to obowiązek instytucji, ale dzięki temu, że lokatorzy zrobią to sami, będą o to dbać – mówi Rafał Szpak, Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu.

Odbył się także cykl warsztatów i spotkań z mieszkańcami Bobrka – Design w Terenie. Miały one przełamać bariery między urzędnikami a mieszkańcami, przy okazji wskazując na ich potrzeby. Urzędnicy twierdzą, że rewitalizacja w Bytomiu to jednak nie tylko „miękkie” projekty – jako przykład podają chociażby uzbrojenie poprzemysłowego terenu dawnej kopalni Powstańców Śląskich.

fot. Arkadiusz Janocha / UM Bytom

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon