Hokej: trzy mecze i po wszystkim. Wstydu jednak nie było

Hokeiści Polonii Bytom nie zdołali sprawić niespodzianki w starciu ze wciąż aktualnym mistrzem Polski. GKS Tychy wygrał wszystkie trzy mecze i pozostał w grze o tytuł. Bytomianie mogą jednak bez wstydu spojrzeć w lustro.

Wielu kibiców bytomskiego hokeja nie do końca racjonalnie podchodził do fazy play-off. Większość po cichu wierzyła, że Polonia jest w stanie sprawić sensację, eliminując GKS Tychy. Realistycznie patrząc, trzeba przyznać, że podopieczni Dariusza Jędrzejczyka byli skazani na niepowodzenie. Mistrzowie Polski to dziś zupełnie inna półka i to zarówno sportowo, jak i organizacyjnie. Lodowisko to zweryfikowało.

Pierwszy mecz odbył się w tyskiej hali i to było najsłabsze spotkanie ze wszystkich trzech w wykonaniu niebiesko-czerwonych. GKS wygrał 3:0 i był to rezultat w pełni zasłużony. Bytomianie skupili się głównie na defensywie i tylko sporadycznie byli w stanie zagrozić bramkarzowi rywali. Rywale z kolei byli nieskuteczni. Zaczęli obiecująco, bo w pierwszej tercji krążek w bramce umieścili Bartłomiej Pociecha oraz Jarosław Rzeszutko. Druga tercja była bezbramkowa, a w ostatniej rezultat ustalił Martin Vozdecky.

Rewanż, który także odbył się w Tychach, był już znacznie lepszy. Polonia przede wszystkim zagrała odważniej. Świetnie to widać na przykładzie strzałów. W pierwszym meczu zespół Jędrzejczyka oddał ledwie 12 uderzeń na bramkę tyszan. W drugim tych strzałów było już 25.

Znowu to jednak GKS prowadził po pierwszej tercji 2:0 po bramkach Josefa Vitka oraz Adama Bagińskiego. Trzy minuty po przerwie Bagiński po raz drugi pokonał Filipa Landsmana, a krążek odbił się od poprzeczki. Kilka minut później było po meczu – na 4:0 trafił Vozdecky.

Polonia przebudziła się niewiele przed syreną kończącą drugą odsłonę. Sebastian Kłaczyński zdecydował się na strzał, a że bramkarz tyszan był zasłonięty, to nie zdołał skutecznie interweniować. Rozmiary porażki w trzeciej tercji zmniejszył Marcin Frączek, trafiając do pustej bramki. Skończyło się porażką 2:4.

W bytomskiej „Stodole” miało się rozstrzygnąć, czy nasi hokeiści będą mieli jeszcze szansę na dalszą rywalizację z mistrzem Polski. Dopisali kibice, których sporo przyszło na lodowisko przy Pułaskiego. Poloniści niesieni dopingiem dzielnie postawili się faworytowi. Podczas pierwszej przerwy przegrywali jednak 0:1 po trafieniu Marcina Kolusza.

Nadzieję w serca bytomian wlał w drugiej tercji Błażej Salamon, który wyrównał. Remis utrzymał się jedynie kilka minut, bo GKS Tychy wyszedł na prowadzenie za sprawą Bartłomieja Pociechy. Jak się okazało, to była ostatnia bramka w tym meczu.

Tyszanie wygrali w ćwierćfinale 3:0 i nadal są w grze o kolejny tytuł. Polonia jednak starała się nawiązać walkę z faworyzowanym rywalem. Oby za rok znowu była okazja to kibicowania bytomskim hokeistom na tym etapie rozgrywek. Przy zachowaniu obecnego składu i kilku wzmocnieniach można nawet powalczyć o coś więcej.

fot. TMH Polonia Bytom

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon