Katastrofalna sytuacja BPK

Niemal 44 miliony złotych straty w ubiegłym roku zanotowało Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne. Radni opozycji ostro krytykują decyzje podejmowane przez zarząd firmy i obwiniają prezydenta za doprowadzenie do tej sytuacji.

Na początku tygodnia radni klubu Platforma Obywatelska zwołali konferencję prasową dotyczącą sytuacji w mieście. Głównym punktem spotkania z dziennikarzami była kondycja BPK, będącego najcenniejszą i zarazem najważniejszą z miejskich spółek. Firma odpowiada bowiem za bytomskie wodociągi i kanalizację, a także za zarządzanie wysypiskiem śmieci przy ul. Brzezińskiej. Jest lokalnym monopolistą w tych dziedzinach, dlatego jego problemy bezpośrednio odczuwają sami mieszkańcy, płacąc wyższe rachunki za jego usługi.

- BPK odkąd, gdy objęli w nim władzę wskazani przez pana prezydenta Damiana Bartyle ludzie, przynosi straty - stwierdził Michał Bieda. - Praktycznie co roku. 2013, 2014, 2015 rok to są straty - sprecyzował radny. W 2014 roku spółka wykazała ponad 8 milionów złotych na minusie, natomiast w ubiegłym roku odnotowała rekordową stratę w wysokości aż 43,7 mln zł. - To już niemal połowa rocznego obrotu spółki. To sytuacja bardzo niebezpieczna - powiedział Bieda.

Głównym powodem tak złego wyniku za zeszły rok była kara w wysokości 34 mln zł nałożona na BPK przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska za nieprawidłowości na miejskim wysypisku. Przez pewien czas przywożono tam śmieci, choć pod względem formalnym obiekt nie powinien ich przyjmować. - Co w okresie, w którym nie ewidencjonowano przyjmowania odpadów, co tak naprawdę wjechało na to wysypisko? Proszę mi wybaczyć, ale jestem zbyt doświadczoną osobą, aby wierzyć w przypadkowość takich działań - powiedział podczas konferencji Mariusz Wołosz. Radni zwrócili uwagę, że w ostatnim czasie na terenie Bytomia dochodzi do składowania odpadów niewiadomego pochodzenia. Oprócz wysypiska przy Brzezińskiej w tym kontekście wymienili tereny po dawnej hucie Bobrek oraz miejsce po boisku KS Start przy ul. Strzelców Bytomskich i Magdaleny.

W opinii radnych znaczący wpływ na złą kondycję firmy miały również nietrafione inwestycje. Przed dwoma laty BPK kupiło za 18 mln zł od znanego bytomskiego biznesmena ujęcie wody w Tarnowskich Górach, na którym spółka miała nie tylko zarabiać, ale też uniezależnić się od dostaw z Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów, skąd pochodzi woda płynąca w bytomskich kranach. Niestety co roku BPK musi dokładać do jego utrzymania, a temat budowy rurociągu do Bytomia ucichł.

W 2013 roku spółka odkupiła od miasta teren przy ul. Magdaleny za 21 mln zł. Sprawa wzbudziła wówczas duże kontrowersje, bo rzadko zdarza się, żeby gmina sprzedawała swojej własnej firmie nieruchomości, zamiast np. przekazać je w formie aportu. Wówczas komentowano to, jako sposób na podratowanie miejskiego budżetu, który pilnie potrzebował gotówki. Terenem nie udało się zainteresować żadnego inwestora, więc sprzedano go BPK. - W tej chwili prywatna firma zarabia na tym terenie przyjmując różnego typu materiały. Dlaczego BPK oddało taki teren i dlaczego to nie BPK na tym zarabia? - zastanawia się Michał Bieda. - Kto zarabia i dlaczego, to powinien wyjaśnić prezydent Damian Bartyla, bo jego służby za to odpowiadają - stwierdził radny.

Z informacji przekazanych przez członków opozycji wynika, że Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne do dziś nie odzyskało pieniędzy pożyczonych Towarzystwu Sportowemu Polonia Bytom w kwocie 1,2 mln zł. Ponadto firma wydała blisko 800 tys. zł na prace wokół stadionu przy ul. Olimpijskiej, które też nie zostały jej zrekompensowane przez miasto.

Odpowiedzi na wątpliwości radnych być może zawiera raport z audytu przeprowadzonego przez Deloitte, który zlecił Zenon Przywara zaraz po objęciu stanowiska prezesa BPK na początku roku. Prawdopodobnie to właśnie z powodu jego wyników zaledwie po kilku miesiącach nowy szef spółki zrezygnował z dalszego pełnienia tej funkcji. Audyt miał dotyczyć analizy sytuacji firmy pod kątem finansowym, prowadzonych procesów inwestycyjnych, kontroli funkcjonowania składowiska odpadów, inwestycji w ujęcia wody w Tarnowskich Górach, współpracy z podmiotami sportowymi oraz umów zawartych z zewnętrznymi firmami. Badanie miało trwać jeden miesiąc, a ostatecznie trwało od lutego aż do czerwca, czego jedną z przyczyn miało być to, iż pewne dokumenty były zamknięte w biurze poprzedniego prezesa i nie było do nich dostępu. - Ponoć trzeba było nawet się włamywać do tego gabinetu. To były takie wzorce korporacyjne wprowadzone przez pana prezesa Ziębę - powiedział radny Bieda. Opozycja domaga się upublicznienia wyników przeprowadzonego audytu. Pomimo składanych interpelacji prezydent odmawia udostępnienia radnym raportu.

Od 15 lipca BPK nie ma prezesa. Na to stanowisko starano się powołać Daniela Skibę, lecz ostatecznie rada nadzorcza odstąpiła od tego po zapoznaniu się z argumentami radnych Platformy Obywatelskiej. Opozycja zarzuciła mu brak odpowiednich kompetencji do zarządzania tak dużym podmiotem, jakim jest BPK. Daniel Skiba realizował dotąd wiele różnych projektów związanych z ochroną środowiska, ale nie kierował spółką posiadającą roczne obroty rzędu 100 mln zł. Co więcej radni pozyskali informacje, iż BPK w przeszłości zleciło przedsiębiorstwu Daniela Skiby obsługę w zakresie BHP, lecz nie mógł on należycie wykonywać obowiązków, gdyż w tym czasie przebywał na zagranicznym kontrakcie. Nie wiadomo jeszcze kto zastąpi Zenona Przywarę na fotelu prezesa, ani w jakim trybie się to odbędzie. Radni opozycji proponują, aby przeprowadzono konkurs na to stanowisko.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon