S-Sport domaga się ponad 7 mln zł. Wołosz: to próba wyłudzenia pieniędzy

Spór między Bytomskim Sportem a firmą S-Sport trwa w najlepsze. Miejska spółka ujawniła, że wykonawca modernizacji stadionu domaga się wielkich pieniędzy. Druga strona odpowiada, że to prawda, ale jest otwarta na rozmowy, których efektem może być ugoda lub kontynuacja prac.

Byt cats

Wrócił temat stadionu Polonii Bytom i to z wielką siłą. W piątek odbyły się dwie konferencje prasowe. Na pierwszej sprawę ze swojej perspektywy przedstawiły władze miasta oraz spółki Bytomski Sport. Na drugiej swój punkt widzenia opowiedzieli przedstawiciele firmy S-Sport. Każda ze stron zupełnie inaczej widzi problem.

Wyłudzenie czy odszkodowanie?

Zaskakującą informację przekazał prezydent Mariusz Wołosz. Bytomski Sport otrzymał od S-Sportu wezwanie do zapłaty. Kwota robi wrażenie, bo chodzi o prawie 7,4 mln złotych. Pismo przyszło 28 grudnia, ale nie wyszczególniono w nim, za co miejska spółka ma zapłacić.

- Wezwanie do zapłaty opiera się na dwóch punktach. Poniesione koszty przez naszą firmę (m.in. wynajem ochrony, prace rozbiórkowe) oraz utratę ewentualnych korzyści z wykonania inwestycji - tłumaczył potem Adam Kaczyński, dyrektor zarządzający spółki.

Mariusz Wołosz oraz Sławomir Kamiński (nowy prezes Bytomskiego Sportu) nie kryli oburzenia podczas spotkania z dziennikarzami. Prezydent miasta nie owijał w bawełnę.

- W mojej ocenie to nosi znamiona wyłudzenia pieniędzy. To, co działo się w ostatnich miesiącach, nazywam zdemolowaniem stadionu, a tu jeszcze dochodzi do próby wyłudzenia za rzeczy, które w żaden sposób nie zostały wykonane - komentował Wołosz.

Już poczyniono pierwsze kroki w tej sprawie. Do prokuratury złożono zawiadomienie o próbie wyłudzenia pieniędzy. Zapytany o to Adam Kaczyński z S-Sportu z kolei odpowiadał, że jest gotowy na rozmowy w sprawie ugody. Dodał też, że jego firma jest gotowa wrócić na Olimpijską, by kontynuować modernizację obiektu.

- Prawnie nie ma możliwości ich powrotu. To S-Sport wypowiedział umowę na modernizację stadionu - komentuje Kamiński, który zarządza Bytomski Sportem.

Bytomski Sport nie był przygotowany

Na konferencji władz miasta i BS przedstawiono także wiele innych faktów. Znowu powrócił temat tajemniczego aneksu. Kamiński zdradził, że wydłużył on terminy oraz zwiększył kwoty zawarte w umowie. W dodatku sprawił, że z jego powodu nie można naliczyć ogromnych kar za niewykonanie prac.

Kolejną ciekawostkę przedstawiła skarbnik miasta. Poprzednie władze cały czas zapewniały, że środki na modernizację będą pochodzić z kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Tymczasem EBI już dawno poinformowało, że nie ma zgody na przeznaczenie środków na taką inwestycję, bo "wykracza to poza ramy polityki sektorowej". W tym samym piśmie padła deklaracja, że można jednak sfinansować budowę ogólnodostępnej hali lodowiskowej. W dodatku Ewa Tomczak wytłumaczyła, że wpisanie środków do Wieloletniej Prognozy Finansowej miasta nie są równoznaczne z realnym posiadaniem pieniędzy.

To w skrócie najważniejsze fakty z pierwszej piątkowej konferencji. Na następnej S-Sport najpierw obszernie ustosunkował się do wydarzeń z grudnia ubiegłego roku. To wtedy w "krzywym domku" przy ulicy Olimpijskiej nowe władze Bytomskiego Sportu i wiceprezydent Adam Fras spotkali się z dziennikarzami. Przedstawiono wówczas historię współpracy z S-Sportem i wykazano szereg nieprawidłowości. Adam Kaczyński obszernie ustosunkował się do wszystkich zarzutów, co możecie obejrzeć w poniższym nagraniu.

Ze wszystkich przedstawionych argumentów wyłania się niekorzystny obraz dla poprzednich władz Bytomskiego Sportu. Można wywnioskować, że miejska spółka kompletnie nie była przygotowana do tej inwestycji i miała duży udział przy poślizgach. Ciekawostką jest także fakt, że to pracownicy BS mieli zezłomować trybunę zwaną "Żaglem", co zrobili bez zgody wykonawcy.

W dodatku wcześniej wielokrotnie padały sugestie, że modernizacji nie można przeprowadzić etapami. Tymczasem Kaczyński jasno zadeklarował, że projekt jest tak przygotowany, że wszystko jest możliwe. Na przykład była możliwość, by na początek wybudować jedną trybunę, a potem etapami przeprowadzać kolejne prace.

Dograć sezon i stworzyć plan działania

Na razie jednak ciągle brakuje informacji, co dalej z Polonią Bytom i jej stadionem. Władze na razie nie chcą składać żadnych deklaracji. Priorytetem jest... dogranie do końca sezonu. W międzyczasie będą się klarować wszystkie kwestie.

- Trzeba mówić o realiach. Musimy znaleźć stadion, na którym Polonia dokończy sezon. Na razie Szombierki to jedyne miejsce, które mogłoby zostać dopuszczone przez policję. Mamy też pewną kwotę zobowiązań spółki. Pan prezes mocno ograniczył jej koszty. Musimy dograć do końca sezonu. Pracujemy, by spółka miała finansowanie i nie generowała kolejnych długów. W lutym spotkam się z prezesem, by poznać koncepcję sportową, która określi, jak będziemy dalej działać. Zleciłem też służbom analizę miejsca, gdzie byłby budowany stadion. Wszelkie analizy wskazują, że budowa w niecce generuje dużo problemów. Dzisiaj stadion jest zdemolowany, a to, co zostało, nie nadaje się do użytku. Mam tutaj na myśli wyłączone oświetlenie, poprzecinane kable i ogrzewanie murawy, które jest wyeksploatowane do granic możliwości i nie było konserwowane oraz naprawiane. To wszystko pokazuje, że trzeba się mocno zastanowić nad lokalizacją. Musimy jednak mieć dla kogo to zrobić i tutaj jest rola prezesa - podsumował prezydent Wołosz.

Kibicom pozostaje przyglądać się całej sprawie, która jest tak skomplikowana, że obecnie nie ma szans na szybkie i konkretne decyzje. Można wprawdzie obiecywać, ale byłyby to obietnice bez pokrycia. Widać, że obecne władze chcą najpierw przede wszystkim uporządkować wszystkie sprawy w Bytomskim Sporcie.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon