Hokej: szukanie winnych nad grobem Polonii

W piątek pojawiła się informacja o przekazaniu pieniędzy przez miasto nad rzecz hokejowej Polonii. Ratunek jednak przyszedł za późno. Zawodnicy obarczają winą prezydenta, a ten odbija piłeczkę, że za wszystko odpowiedzialne są poprzednie władze.

Byt 44969647 2210002189010118 2477639583634817024 o

Huśtawkę nastrojów przeżyli kibice hokejowej Polonii Bytom. Już w minioną środę pojawiły się nieoficjalne informacje, że drużyna nie przystąpi do walki o utrzymanie w PHL. Niepokojące wieści zostały potwierdzone, co jest równoznaczne z tym że zespół przestanie istnieć, a reaktywacja nastąpi najprawdopodobniej dopiero po wybudowaniu nowego lodowiska. W piątek jednak zrobiło się zamieszanie za sprawą władz miasta.

- Z uwagi na zbliżające się baraże, w przyspieszonym trybie zwołaliśmy komisję konkursową i podjęliśmy decyzję o rozpatrzeniu i zatwierdzeniu wniosku, który wpłynął do Urzędu Miejskiego w czwartek 14 lutego - poinformował wiceprezydent Michał Bieda na stronie Urzędu Miasta.

Ratunek przyszedł za późno

Do klubu z Pułaskiego miało trafić 40 tys. złotych. Takie środki miały wystarczyć na dogranie do końca sezonu. Jedno z zastrzeżeń polegało na tym, że z tych funduszy nie można pokryć długów. Problem w tym, że pomoc przyszła za późno.

Polski Związek Hokeja na Lodzie już zatwierdził wycofanie Polonii i przyznał walkowery rywalom. Nie było szans na wycofanie tej decyzji. Zresztą, nawet gdyby się udało, to nic by to nie zmieniło. W klubie została garstka zawodników, a i tak nie wszyscy są zdolni do gry. Dlatego wiele osób nazwało działanie władz miejskich grą pod publiczkę.

- Proszę wybaczyć, ale komunikatu nie zamierzam komentować. Nie mamy drużyny, bo w tej chwili jest w niej dziewięciu seniorów, w tym trzech kontuzjowanych. Mogliśmy takową stworzyć przy pomocy juniorów młodszych i juniorów, ale oni przygotowują się już do swoich mistrzostw. Wszystko za późno, zaś dotacja pozostanie w mieście, bo przecież jej nie rozliczę, gdy nie bierzemy udziału w barażach - tłumaczył w dzienniku "Sport" prezes Andrzej Banaszczak.

Zachowanie nowych władz może dziwić. Problemy hokeistów znane są od wielu miesięcy. Prezydent Mariusz Wołosz przejmując ster po Damianie Bartyli, dobrze wiedział, że hokeiści w tym sezonie w ogóle nie widzieli pieniędzy. Tymczasem przez wiele tygodni trwało rozliczanie poprzedników, padały nawet obietnice, ale za tym nie szły czyny. Wspomniany konkurs o wartości 40 tys. zł ogłoszono dopiero 1 lutego. Już wtedy zawodnicy jasno zadeklarowali, że nie przystąpią do gry, jeżeli nie zostaną spłacone długi.

Mieli już dość niespełnionych obietnic

Hokeiści nie ukrywają żalu do władz miasta. Na klubowym Facebooku pojawiło się ich oficjalne oświadczenie. Mówią wprost, że czują się oszukani, bo wcześniej padały deklaracje, z których ostatecznie się nie wywiązano.

- Byliśmy bardzo cierpliwi, czekając na spełnienie kolejnych obietnic ze strony miasta czy zarządu. Ciągłe przekładanie dnia wypłaty na "jutro, pojutrze, następny tydzień itd..." było jedną wielką farsą. Gdy rządy przejął prezydent Mariusz Wołosz, dostaliśmy zapewnienie, że dogramy sezon, okazało się inaczej... Telefony przestały być odbierane, a smsy ignorowane. Kontakt z władzami miasta się zerwał, a my czekaliśmy na rozwój wydarzeń. W końcu udało się skontaktować z wiceprezydentem Adamem Frasem, osobiście przyszedł do szatni i powiedział, że mają się znaleźć pieniądze na bieżące wydatki w formie stypendium, jak się później okazało, było to kłamstwo - czytamy w oświadczeniu, którego pełną treść znajdziecie poniżej.

Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź ze strony Wołosza. Prezydent Bytomia także za pośrednictwem Facebooka odniósł się do zarzutów stawianych przez hokeistów.

- Nieprawdą jest, że nie było kontaktu z klubem ze strony miasta. Rozmawialiśmy z zawodnikami, rodzicami młodych hokeistów i działaczami. Braliśmy udział w walnych zebraniach stowarzyszenia TMH Polonia Bytom, podczas których nie potrafiono wybrać nowych władz i ostatecznie postawiono stowarzyszenie w stan likwidacji. M.in. na tych spotkaniach rozmawialiśmy o perspektywach budowy nowego lodowiska oraz o środkach, które pozwolą na „dogranie” sezonu drużynie seniorskiej i te środki w kwocie 40 tys. zł zapewniliśmy - pisze Wołosz.

To oczywiście nie zakończyło dyskusji na linii zawodnicy - władze miasta. W portalu hokej.net głos zabrał kapitan niebiesko-czerwonych Łukasz Krzemień. Nie ukrywa on żalu, że zawodnicy zostali wplątani w wojnę polityczną.

- Prezydent nie odniósł się tak naprawdę do naszego oświadczenia. Co z tego, że spotkał się z dziećmi i ich rodzicami. Spłaty poprzednich długów nikt od niego nie wymagał tylko uregulowania tego, co obiecał, czyli wypłat od czasu, gdy został prezydentem. Jeżeli chodzi o walne zebrania, na których była cała nasza drużyna, na jednym był przedstawiciel miasta. Drugie zebranie, na którym została ogłoszona upadłość klubu, nie było żadnych przedstawicieli miasta. Jak napisaliśmy w oświadczeniu, 40 tys. zł pozwoliłoby tylko zapłacić za mecze. Poza tym w drużynie zostało 8 osób w tym 3 z kontuzjami. Sprawy dofinansowania można było załatwić na początku stycznia, a nie dwa dni przed rozpoczęciem meczów o utrzymanie, gdzie wszyscy odeszli lub zakończyli karierę nie mogąc sobie pozwolić na kolejne długi i miesiące bez wypłaty. Jest nam naprawdę przykro, że wpadliśmy w środek wojny politycznej między poprzednią a dotychczasową władzą - komentuje Krzemień.

Inne bytomskie kluby żyją w niepewności

Osoby postronne z wielki żalem patrzą na wydarzenia, które odbywają się nad grobem Polonii. Bytomski hokej został pogrzebany drugi raz w historii. Niestety, zamiast szukać realnych rozwiązań i podjąć skuteczne działania ostatnie miesiące bardziej przypominały polowanie na czarownice. Skupiono się na szukaniu i wskazywaniu winnych problemów niebiesko-czerwonych i tych nawet wskazano z imienia i nazwiska.

W całej sprawie jednak zapomniano o najważniejszych ludziach, czyli zawodnikach. Tych, którzy przez wiele miesięcy narażali własne zdrowie, a po meczach nie mieli za co się utrzymać. To nie ich wina, że klub był fatalnie zarządzany. To nie ich wina, że wcześniej miastem rządził Damian Bartyla. Tymczasem to oni zostali najbardziej ukarani. Nie tylko nie mogli swobodnie wykonywać swojego zawodu, ale prawdopodobnie mogą zapomnieć o pieniądzach, które im się należą.

Teraz jedynie pozostaje liczyć, że zostanie dotrzymana obietnica o budowie nowego lodowiska. Bo jeżeli także ta sprawa nie zostanie doprowadzona do końca, to piękne hokejowe tradycje zostaną pogrzebane.

Niestety, napływają do nas niepokojące sygnały, że lada moment inne kluby sportowe mogą mieć problemy. Do dzisiaj nie ogłoszono konkursu na dotacje dla klubów sportowych. Wszyscy funkcjonują od początku stycznia, startują w zawodach lub dopiero przystąpią do rozgrywek ligowych i na razie są skazani sami na siebie. Oby znowu się nie okazało, że pomoc przyjdzie, ale za późno.

fot. Facebook/TMH Polonia Bytom

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon