Niemal 600 tysięcy za pompowanie wody

Każdego miesiąca Bytom wydawało blisko 50 tysięcy złotych na odpompowywanie wód z niecek bezodpływowych. Miasto płaciło nawet, gdy stan wód nie wymaga regulacji. Sprawa trafiła do prokuratury.

Byt brandka celna

Z powodu działalności wielu kopalń na terenie Bytomia teren naszego miasta został bardzo zdeformowany. W wyniku obniżeń powstało tu mnóstwo tzw. niecek bezodpływowych, do których spływają wody opadowe i roztopowe z położonych wyżej części miasta. Obliczono, że całkowita powierzchnia wszystkich zbiorników tego typu wynosi 454,3 ha, co stanowi aż 3,1 proc. powierzchni Bytomia.

Bytomskie stawy mogłyby być znacznie większe, gdyby nie odpompowywano z nich wody. Z tego względu stanowią one duże zagrożenie. Bytomianie przekonali się o tym na własnej skórze w 2010 roku, gdy poziom wód w nieckach drastycznie się podniósł z powodu problemów finansowych spółki odpowiedzialnej za pompowanie. Wówczas zalane zostały duże tereny, w tym m.in. ogródki działkowe na Karbiu i w Miechowicach, a lustra zalewisk zbliżyły się nawet do budynków mieszkalnych.

Po tamtej powodzi władze miasta porozumiały się z górnictwem w sprawie finansowania odwadniania niecek. Spółka Restrukturyzacji Kopalń i Węglokoks (wcześniej Kompania Węglowa) wzięły na siebie koszty utrzymania wszystkich zbiorników, natomiast gmina pokrywa 60 proc. kosztów odprowadzania wody ze stawu Brandka. Realizację zlecano zewnętrznej firmie, która zajmowała się tym już wcześniej. Jej usługi były rozliczane w sposób ryczałtowy. Prezydent poinformował na poniedziałkowej sesji Rady Miejskiej, że miasto płaciło jej blisko 50 tysięcy złotych miesięcznie. - Wcześniejsze umowy były takie, że miesiąc w miesiąc płaciliśmy, a to zadanie niekoniecznie było wykonywane - powiedział Mariusz Wołosz.

Choć wydawano spore środki na odwadnianie niecek, to co roku pojawiało się zagrożenie wystąpienia podtopień. W ostatnich miesiącach sytuacja była tak poważna, że w trybie alarmowym zwołano Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. - Zostało w tej sprawie przygotowane zawiadomienie do prokuratury dotyczące działań poprzedniego zarządu miasta i nie tylko - poinformował na styczniowej sesji wiceprezydent Waldemar Gawron. - W tle są duże miliony, mało pompowania i stan zagrożenia - stwierdził Mariusz Wołosz wypowiadając się na temat odwadniania niecek w ostatnich latach.

W końcu władze Bytomia zdecydowały się zrezygnować z usług zewnętrznej firmy i samodzielnie zająć się odpompowywaniem wody z Brandki. Na poniedziałkowej sesji radni uchwalili zmiany w statucie Miejskiego Zarządu Zieleni i Gospodarki Komunalnej, które umożliwią jednostce przejęcie tego zadania.

Na potrzeby jego realizacji miasto wkrótce ma zakupić mobilną pompę spalinową. Maszyna ma mieć na tyle dużą wydajność, aby dało się za jej pomocą szybko odprowadzać wodę nawet podczas intensywnych odpadów. Urządzenie ma być wykorzystywane nie tylko do regulowania poziomu lustra wody w Brandce, ale też przy innych sytuacjach kryzysowych w mieście. Przede wszystkim ma ono przynieść gminie duże oszczędności. Szacuje się, że koszt zakupu pompy wyniesie od 150 do 200 tys. zł. Ten jednorazowy wydatek sprawi, że Bytom będzie ponosić koszty odwadniania tylko wtedy, gdy konieczne będzie uruchamianie pompy, a nie przez cały rok.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon