Bytomianka zawodniczką bikini fitness! Inspiruje i motywuje do pracy nad sobą

40-tka to doskonały czas na zmiany w życiu? Oczywiście! Bytomianka Patrycja Gajdamakin udowadnia, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń, a zawodniczką bikini fitness można zostać także po przekroczeniu magicznego progu 40 lat!

Byt patrycja gajdamakin

Wcześniej pracowała w korporacji, ale tuż przed czterdziestką wywróciła swoje życie do góry nogami. Zmagała się z niedoczynnością tarczycy, ale odpowiednią dietą i zmianą trybu życia udało jej się zwalczyć i tę dolegliwość.

Początek roku to dobry czas na zmiany!

Mamy luty, a więc doskonały czas na planowanie całego roku i realizowanie noworocznych postanowień. Inspiracją do zmian może być życie bytomianki – Patrycji Gajdamakin, która jest najlepszym przykładem na to, że nigdy nie jest za późno, aby realizować swoje marzenia i zmienić życie o 180 stopni. Wiek nie gra tu żadnej roli, najważniejsza jest odwaga i siła woli. – Wiek jest tylko w naszej głowie. Sami niepotrzebnie stawiamy sobie pewne blokady. Często są to też wymówki. Żeby faktycznie przeorganizować swoje życie najpierw musimy się zastanowić po co nam to wszystko, czy chcemy się zmienić dla siebie czy też dla innych? Często słyszę, że kobiety zaczynają się odchudzać, kiedy pojawiają się problemy w małżeństwie albo ze zdrowiem. I chudną, zmieniają się, ale wcale nie są przez to szczęśliwsze. Chęć zmiany musi wychodzić od nas. Oczywiście potrzeba jest też zewnętrzna motywacja i wsparcie najbliższych – mówi bytomianka.

Patrycja nie pracuje na etacie, ale prowadzi własny biznes, a nawet dwa: pomaga mężowi rozwijać Judo Edukację i MLM (Multi Level Marketing) - typowo szkoleniowy w branży zdrowia i urody. Jej mąż, Radosław, to pełen pasji trener judo, który ma pod swoją opieką około 500 młodych judoków, a nastoletnia córka Kaja odnosi nieustannie sukcesy na macie. Łączy ich niegasnąca miłość i zamiłowanie do sportu i zdrowego trybu życia.

Nieunormowany tryb pracy pozwala na intensywne treningi, naukę pozowania, przygotowywanie indywidualnych, zbilansowanych posiłków dla niej oraz dla męża i córki, ponieważ każdy w rodzinie ma inną dietę, związaną z uprawianą dyscypliną sportu. Ale trening to podstawa! - Zima, lato, wczesny poranek czy późny wieczór – to nieistotne. Czasem wstawałam o 4 czy 5 i robiłam pierwszy trening, a innego dnia idziemy z Radkiem na siłownię grubo po godzinie 22. Trening musi być zrobiony – mówi Patrycja, która kulisy życia bikini fitness odsłania także na Instagramie.

Przeprosiła się ze sportem, a ten zmienił jej życie

Jak sama przyznaje, nie zawsze sport królował w jej życiu. – Nigdy nie byłam sportowym typem człowieka. W szkole niejednokrotnie korzystałam ze zwolnień z lekcji w-fu – przyznaje. – Kiedy poznałam mojego męża fascynowało mnie w nim to, że jest zawodnikiem i trenerem judo. Jednak wtedy nie rozumiałam jeszcze wielu rzeczy. Jako młoda dziewczyna, a później i mężatka chciałam, żeby spędzał ze mną jak najwięcej czasu. Ciężko było mi się pogodzić z tym, że musi regularnie chodzić na treningi, siłownię… Dla mnie relaksem było siedzenie przed telewizorem – wyznaje. Sytuacja zmieniła się, kiedy urodziła się Kaja, która bardzo szybko złapała sportowego bakcyla. – Nasza córka stanęła na macie po raz pierwszy jako 3-latka i pokochała judo. Zainteresowanie to jeszcze wzmocniło więź łączącą męża z córką. Widziałam, że to tata jest dla niej największym autorytetem i trochę mu tego zazdrościłam. Postanowiłam, że i ja zacznę trenować – dodaje Patrycja.

Zaczęło się od grupowych zajęć fitnessu

Bikini fitness to jedne z zawodów sylwetkowych. Ich historia jest krótka, bowiem rozpoczęła się w 2010 roku, kiedy to zostały uznane za osobną konkurencję przez IFBB, czyli International Federation of BodyBuilding, ale dzięki relacjom z zawodów i działalności zawodniczek na Instagramie popularność tego sportu nieustannie rośnie. Przygoda Patrycji Gajdamakin z bikini fitness rozpoczęła się niewinne, od zwykłych zajęć fitness. - Pięć lat temu w pobliżu mojego domu otworzono siłownię i za namową koleżanek zapisałam się na pierwsze zajęcia. Początkowo chodziłam na treningi grupowe, ale po dwóch miesiącach postanowiłam spróbować zajęć z trenerem personalnym. Trafiłam na Daniela Poniedziałka, młodego chłopaka z olbrzymi aspiracjami – wspomina.

Dziś Poniedziałek jest Mistrzem Europy i Mistrzem Świata federacji IFBB. – Na pierwszy trening przyszłam z notesem i długopisem. Poprosiłam, żeby wszystko mi wyjaśnił, a ja zrobiłam dokładne notatki. Jednak kiedy wróciłam do domu, okazało się, że same notatki nie wystarczą. Mąż poradził mi, żebym się umówiła na kolejne treningi. Wydawało mi się wówczas, że wystarczy 10, maksymalnie 20 spotkań i będę wiedziała już wszystko, a efekty ćwiczeń będą rewelacyjne. Rzeczywistość okazała się jednak inna – dodaje Patrycja.

Czytaj dalej!


Trenuje pod okiem mistrza świata

Choć trenowała dwa razy w tygodniu, efekty nie były spektakularne. – Moim pierwszym celem było osiągnięcie płaskiego brzucha, choć mówi się, że ten „robi się” w kuchni. Ustaliliśmy plan diety i tak zaczęła się przygoda, która trwa do dziś – podkreśla bytomska bikini fitness. W międzyczasie Daniel Poniedziałek zaczął przygotowywać się do swoich zawodów. – Kiedy opowiadał o tym, jak wyglądają zawody, pozazdrościłam mu. Pewnego dnia trener przyniósł swój złoty medal z Mistrzostw Polski Juniorów. Zapytałam go wówczas jak wyglądały zawody w kategorii kobiet, a on zamiast opowiedzieć, skwitował jedynie, że sama mogłabym się przekonać, gdybym wzięła w nich udział. Powiedziałam mu, że przecież mam 38 lat i że to niemożliwe! Wtedy uświadomił mi, że przecież istnieje kategoria 35 plus. Uwierzył we mnie i rozpoczęliśmy treningi już 4 razy w tygodniu i o wiele bardziej intensywne – opowiada zawodniczka.

Zdradza też, że Daniel Poniedziałek namówił ją do startu w zawodach i od tego czasu zaczęła regularnie czytać o bikini fitness, oglądać nagrania udostępniane w Internecie… i już wiedziała, że chce spróbować. Trener zdobywał kolejne medale, a na siłowni wylewały się hektolitry potu. Gajdamakin zdradza, że zapisała się na zajęcia, żeby poprawić wygląd swojej sylwetki, ponieważ marzyła o tym, by na 40-te urodziny zafundować sobie artystyczne zdjęcia wykonane przez bytomską fotografkę Veroniq Zafon. – Zakochałam się w jej zdjęciach, marzyłam o takiej fotograficznej pamiątce i zrobiłam to – zdradza Patrycja. Nie spodziewała się, że rozpocznie zupełnie nowy etap w swoim życiu i będzie walczyła o tytuł Mistrzyni Bikini Fitness.

Jednak spektakularna metamorfoza nie udałaby się, gdyby nie wsparcie najbliższej rodziny. - Mam olbrzymie wsparcie od córki i męża. Radek towarzyszył mi w moich przygotowaniach, często zdarzało się tak, że trzeba było pobiegać albo wcześnie rano, albo późnym wieczorem. Mąż wtedy jeszcze nie wiedział, że przygotowuje się do własnych zawodów… Nagle, po 17 latach przerwy postanowił wystartować w Mistrzostwach Polski Weteranów w Judo i zdobył złoty medal! – opowiada zawodniczka. - Sport uzależnia, ale to sama przyjemność – dodaje.

Zdradza też, że o przedsięwzięciu wiedział tylko jej trener, mąż, córka i…. trenerka od pozowania – medalistka Mistrzostw Świata i Europy Bikini Fitness Magdalena Stawisiński-Koral. Reszta dowiedziała się dopiero po pierwszych zawodach. Patrycja wspomina, że największym wyzwaniem była właśnie nauka pozowania. - Buty, które noszą zawodniczki bikini fitness są strasznie niewygodne, bo wykonane z plastiku i na wysokim obcasie - przyznaje.

Pierwsze Mistrzostwa Polski Weteranów, w których wzięła udział odbyły się w 2018 roku, a bytomianka przygotowywała się do nich zaledwie 11 miesięcy. Zdobyła wówczas 9 miejsce. – To i tak olbrzymi sukces, ponieważ wiele dziewczyn biorących w nich udział startuje od wielu lat, a to był mój debiut – podkreśla. Do tej pory uczestniczyła trzy razy w zawodach, ale najbardziej dumna jest z tych odbywających się w Pradze. – Zawody Diamond Cup w Pradze wspominam najmilej. Choć zajęłam tam 11 miejsce, to jest to olbrzymi prestiż, ponieważ startowałam wśród zawodniczek z całego świata – podkreśla bytomianka.

Jak wygląda dieta zawodniczki?

Patrycja na co dzień restrykcyjnie przestrzega diety, ale jak mówi, to pewien nawyk. Ma jednak jedną słabość… do pierogów ruskich jej mamy! Podkreśla też, że pierwszym punktem zmiany nawyków żywieniowych jest picie dużej ilości wody. Co jada zawodniczka bikini fitness? Podstawa to regularne żywienie. Na śniadanie zazwyczaj serwuje jajka (raz omlet, jajecznicę, jajka na twardo, na miękko) i kawę. Tuż po treningu obowiązkowym posiłkiem jest ryż z owocami. Trzecim i czwartym posiłkiem jest zawsze mięso lub ryby i warzywa. Z kolei na kolacje je… masło orzechowe lub orzechy. Taki reżim obowiązuje od poniedziałku do piątku. W weekendy, gdy nie ma treningu, z diety eliminowany jest ryż i wszelkie węglowodany.

Najgorzej jest przed samym startem, kiedy musi pić ok. 8 litrów wody! - Przed zawodami jem sporą ilość węglowodanów, czyli dużo ryżu, ale z tego akurat bardzo się cieszę, ponieważ uwielbiam go! Kiedy nie mam treningu w weekend nie jem ryżu i wtedy odczuwam jego brak. Jako ciekawostkę mogę dodać, że przed startem otrzymałam polecenie, żeby zjeść lody, ponieważ wpływają na wypełnienie mięśni. To takie triki. Cała sztuka polega na tym, aby odpowiednio przeprowadzić proces odwadniania. Startowałam zazwyczaj w okolicach godz. 14.00, ale rano forma jest zdecydowanie lepsza. Na śniadanie jem zazwyczaj jajka i popijam kawą – podkreśla.

Zawody to rosyjska ruletka?

- W tym sporcie jest jak z wygraną w toto lotka. Nie wiadomo co danego dnia komu się spodoba. Pod uwagę brana pod uwagę jest oczywiście sylwetka, fryzura, makijaż, prezentacja na scenie (pozowanie), ale istotne jest też to, jak nałożony został bronzer – wylicza. Okazuje się, że to nie taka prosta sztuka. – Kilka dni przed zawodami nie powinno się nakładać na skórę żadnych kremów, balsamów, nie używać dezodorantów. Specyfiki te mogą spowodować, że bronzer zmieni kolor na zielony – radzi zawodniczka. Przyglądając się zdjęciom z zawodów można zauważyć, że wszystkie zawodniczki mają na sobie niemal identyczne stroje. – W Polsce jest tylko kilka projektantek, które szyją takie stroje. Najlepiej widziane są kostiumy z kamieniami Swarovskiego, które kosztują od 1500 do 2000 zł. Natomiast stroje bez tych kamieni można kupić już za ok. 600 zł - wylicza Patrycja Gajdamakin.

Ale życie bikini fitness to nie tylko praca i treningi. – Moim hobby jest podróżowanie – przyznaje. – Co dwa lata wyjeżdżamy na egzotyczny urlop. Zwiedziliśmy już m.in. Jamajkę, Mauritius, Meksyk, Dominikanę i Japonię. Takie podróże kształcą i otwierają umysł – podkreśla Patrycja.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon