Po zeszłotygodniowym pojedynku z Odrą Opole (przegranym 2:3) przyszedł czas na drugi zimowy test. Tym razem do Bytomia przyjechała Wieczysta Kraków, która na co dzień gra w lidze okręgowej. Poziom rozgrywkowy jednak nikogo nie powinien zwieść, bo klub z Małopolski ma skład pełen zawodników z bogatą przeszłością.
Największymi gwiazdami Wieczystej są Sławomir Peszko i Radosław Majewski. Jeżeli dodamy do tego m.in. Michała Miśkiewicza, Piotra Madejskiego, czy Adriana Frańczaka oraz pozyskanych ostatnio Jakuba Bąka i Seweryna Michalskiego, to mamy zespół, który bez problemu poradziłby sobie o kilka lig wyżej.
Dla bytomian był to zatem bardzo ciekawy test, więc trener Kamil Rakoczy w pierwszym składzie postawił na czołowych graczy. W wyjściowej jedenastce znaleźli się także testowani Kamil Bętkowski i Michał Rakowiecki, czy kilka dni temu zakontraktowany Damian Celuch. W przeciwnej drużynie nie zabrakło natomiast wspomnianych Peszki, czy Majewskiego.
Polonia jednak niespecjalnie przejęła się tym, kto gra u przeciwnika. Efektem były dwie szybko strzelone bramki. Ledwie minął kwadrans, a wicelider III ligi prowadził już 2:0. Bardzo duża w tym zasługa Bętkowskiego, który w pierwszej połowie pokazał trenerom, że warto zatrzymać go na dłużej.
Pomocnik Gwarka najpierw w 12. minucie dośrodkował z lewej strony boiska na głowę Filipa Żagla, który w drugim sparingu z rzędu zaliczył gola. Cztery minuty później Bętkowski wykonywał rzut rożny i bezpośrednio z narożnika boiska zaskoczył bramkarza. Niewiele brakowało, a jeszcze dołożyłby drugiego gola, ale jego strzał z rzutu wolnego tym razem wybronił golkiper Wieczystej.
Polonia w pierwszej połowie miała jeszcze dogodną sytuację Żagla, ale z czasem to krakowianie zaczęli stwarzać sobie więcej sytuacji. Udawało się to głównie za sprawą indywidualnych umiejętności Peszki, który dwa razy znalazł się w dogodnej sytuacji, a gola zdobył za trzecim razem. Były reprezentant Polski uderzył z osiemnastego metra pod poprzeczkę, a zaskoczony Szymon Gniełka nie zdołał skutecznie interweniować.
W drugiej połowie trenerzy obu drużyn dokonali wielu zmian i okazało się, że zaplecze znacznie lepsze ma Wieczysta. Polonia miała duże problemy, aby stworzyć sobie okazję bramkową. W dodatku szwankowała prawa strona w zespole niebiesko-czerwonych, co goście skrzętnie wykorzystywali.
W tym sektorze boiska brylował Madejski. To on wypracował gola na 2:2, gdy dograł do Bąka, a ten z bliska dopełnił formalności. Ten duet mógł jeszcze dwukrotnie pokonać Gniełkę, ale brakowało skuteczności. Wieczysta jednak dopięła swego. Tym razem nie Madejski, a Peszko urwał się lewą stroną, wystawił piłkę Majewskiemu, który takich okazji nie zwykł marnować.
Polonia w drugiej odsłonie tylko dwukrotnie zagroziła bramce rywala z Krakowa. Za pierwszym razem Grzegorz Ochwat przegrał pojedynek z bramkarzem, a potem Miśkiewicza uratował słupek po efektownym strzale z dystansu Marcina Lachowskiego.
Wieczysta ostatecznie wygrała 3:2, a bytomianie przeżyli deja vu. Podobnie jak w starciu z Odrą prowadzili 2:0, by ostatecznie dać sobie wbić trzy gole. To wyraźnie pokazuje, że w tej chwili największym problemem Polonii są zmiennicy.