Jak kiedyś świętowano Wielkanoc na Śląsku. Chodzenie z klekotkami i śmigus-dyngus

Współczesne świętowanie zdecydowanie różni się od tego sprzed 100 i więcej lat. Jak Ślązacy obchodzili Wielkanoc kiedyś? Które zwyczaje przetrwały do naszych czasów, a które zaginęły na zawsze? Wyjaśniamy.

Zanim przyjrzymy się obrzędom i zwyczajom towarzyszącym obchodom Wielkiej Nocy, przypomnijmy sobie, że w XIX wieku pojmowanie sfery sacrum - zwłaszcza na terenach wiejskich - było inne niż dzisiejsze. Pobożność mieszała się z magią, praktyki religijne - z przesądami. Ówcześni ludzie nie doznawali dysonansu zrywając w piątkową noc lubczyk, ziele miłości, zaraz po powrocie z kościoła. Tego typu praktyki dotyczyły nie tylko Wielkanocy, ale także wielu ważniejszych świąt.

Warto również mieć na uwadze fakt, że sama liturgia wyglądała inaczej. Część ze znanych nam celebracji jeszcze wtedy nie istniała, lub miała odmienną formę.

Środa Popielcowa. Początek przygotowań do Świąt Wielkanocnych

Opowieść o zwyczajach ludowych należałoby zacząć od Środy Popielcowej. Wielki Post, stanowiący przygotowanie do najważniejszych świąt chrześcijaństwa, przeżywano w ascezie. Bardzo przestrzegano tego, by posiłki były skromne. Nie organizowano zabaw.

Za to rozmach, z jakim celebrowało się Wielkanoc, może nas dzisiaj zadziwiać.

Wielki Czwartek. Ostatnie prace i sprzątanie

Okres Wielkiego Postu kończy się w Wielki Czwartek. Triduum Paschalne, czyli trzy wyjątkowe dni, liczone są według tradycji żydowskiej, a więc zaczynając od wieczoru: od Mszy Wieczerzy Pańskiej do niedzielnych nieszporów. Jak czas ten przeżywali kiedyś Ślązacy? Wielki Czwartek to czas ostatnich przygotowań, sprzątania i większych prac gospodarskich. W następnych dniach nie należało już wykonywać niepotrzebnych robót. Po południu po śląskich wsiach biegali chłopcy z tak zwanymi "klekotkami" czy "klepaczkami", czyli dzisiejszymi kołatkami, jakie używane są w kościele. Miało to związek z faktem, że w tym czasie wszystkie dzwony milkły aż do Liturgii Wigilii Paschalnej.

Wielki Piątek. Dzwony, które miały płoszyć złego ducha, milczały

"Gospodarz musi sieczki narżnąć na dwa dni, gospodyni piecze chleb i placki. I do kościoła trzeba choćby na moment zalecieć, i na wiedźmy uważać, czy się która w pobliżu nie plącze. Bardzo niebezpieczny dzień - Wielki Piątek. Dzwony, których cnotą płoszyć złego ducha - milczą" -czytamy w "Roku polskim" Zofii Kossak.

Ze względu na smutny charakter Wielkiego Piątku twierdzono, że jest to czas, kiedy wśród dobrych ludzi zaczynają pałętać się czarownice, zmory i inne niebezpieczne postacie. Uważano również na złe słowa oraz uroki, które mogły spowodować chorobę czy nieurodzaj. Obroną przed nimi był oczywiście znak krzyża, a także imię Chrystusa. Na Śląsku obrzędowo obmywano się w rzekach. Co do bardziej religijnych praktyk, powszechnym zwyczajem było budowanie tak zwanego "Bożego Grobu".

Tradycja ta pozostała z nami do dziś. Czuwanie przy grobie odbywa się od Liturgia Męki Pańskiej aż do Wigilii Paschalnej.

Wieka Sobota​. Święcenie pokarmów

O ile piątek był dniem niebezpiecznym, o tyle Wielka Sobota miała już inny charakter. Tego dnia odbywało się święcenie pokarmów, a więc "święconka". Dawniej nie ograniczano się do małego koszyczka. Do kościoła przynoszono to, co następnego dnia spożywano podczas uroczystego śniadania. Każdy produkt miał swoje znaczenia symboliczne, zwłaszcza pisanki oznaczające nowe, rodzące się życie. Na Śląsku święcenie pokarmów nie było zwyczajem powszechnym, ale znanym w niektórych częściach regionu.

"Ksiądz święcił rano wodę w chrzcielnicy, rozgarniając ją na krzyż, teraz święci ogień, wiernego przyjaciela człowieka, bez którego skapiałoby życie na ziemi. Z żadnego komina nie snuje się dym, wygaszone paleniska, bo ogień trzeba rozpalić na nowo, nowym, poświęconym płomieniem, przyniesionym z kościoła" - opowiadała autorka "Roku polskiego".

Niedziela i Poniedziałek Wielkanocny. Dni pełne pyszności na stole. Plus szukanie zajączka

Współcześnie świętowanie Wielkanocy rozpoczyna się Liturgią Wigilii Paschalnej, a więc w sobotę po zachodzie słońca. Dawnej błogosławieństwo ognia (jedna z części celebracji) odbywała się czasami w południe. Oficjalną inaugurację Wielkiej Nocy widziano natomiast w rezurekcji. Po niej istniał zwyczaj ścigania się furmankami oraz uroczystego śniadania. Co gościło na śląskich stołach?

Najdawniejsze przekazy mówią o: chlebie, soli, jakach, wędzonce, chrzanie, winie, a także ciastach - struclach i buchetkach. Później zaczęły pojawiać się także zające z ciasta, lukrowane baranki i kołocze.

Po I wojnie światowej pojawił się także zwyczaj "szukania zajączka". Zabawa pochodzi prawdopodobnie z terenów Niemiec. Po uroczystym śniadaniu dzieci szukały podarunków, które zajączek ukrył w ogrodzie lub na pobliskiej łące.

Śmigus-dungus. Kiedyś polewano tylko panny na wydaniu

Poniedziałek to oczywiście śmigus - dyngus. Bardzo dobrze znany zwyczaj mówi, że tego dnia należy oblać wodą dziewczynę, która podoba się chłopakowi. Była to także okazja do rozpoczęcia "zalecania się" do panny. Dziś znaczenie śmigusa zatarło się i polewane wodą są wszystkie panie, niezależnie od stanu cywilnego. W XIX wieku władze tępiły starą tradycję, ponieważ polewanie lodowatą wodą lub nawet wrzucanie dziewczyn do rzecz (w początkach kwietnia!) przyczyniało się do wielu zachorowań, a nawet zgonów.

Część z dawnych obyczajów przetrwała, część wymarła, część zmieniła charakter. Warto jednak widzieć, jak nasi przodkowie obchodzili najważniejsze dla nich dni w ciągu roku. To także część naszego dziedzictwa i tradycji.

Tekst powstał w oparciu o materiały i relacje Elwiry Ecler.

Fot. Muzeum Górnośląskie w Bytomiu. P. Schau, Malowanie jajek wielkanocnych, Dobrodzień, l. 30. XX w.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon