III liga. Zwycięstwo znowu wyszarpane. Ale powodów do optymizmu niewiele

Polonia Bytom znowu jest wiceliderem, ale szanse na to, że dogoni Ruch Chorzów powoli maleją. Cieszy drugie zwycięstwo z rzędu, ale z drugiej strony martwi styl. Niebiesko-czerwoni na razie strasznie męczą się na boisku.

Byt D4 N3214

Rezerwa Górnika Zabrze była kolejną przeszkodą dla Polonii Bytom. Wydawało się, że tym razem będzie trochę lżej niż w poprzednich dwóch spotkaniach, bo rywal był z dolnej połówki tabeli. Wiadomo jednak, że derby zawsze dodatkowo motywują zawodników.

Pierwsza połowa była strasznie przeciętna. Niebiesko-czerwoni przeważali, dłużej utrzymywali się przy piłce, ale mieli bardzo duży problem, aby wykreować sobie sytuację bramkową. Z kolei zabrzanie nastawili się na kontry i prostymi środkami straszyli wysoko ustawioną defensywę gości.

W pierwszej połowie piłka raz wpadła do siatki. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego gola strzelił Sebastian Pączko, ale sędzia odgwizdał spalonego. Poza tym przeważnie oglądaliśmy bezradność drużyny z Bytomia. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że wiosną Polonia męczy się na boisku. Brakuje polotu, a dość słabo wyglądają skrzydła, które jesienią były bardzo mocną stroną zespołu.

Jeszcze większym problemem jest napastnik. Damian Celuch to nie jest Adam Żak. W Polonii nie tylko nie strzelił jeszcze bramki, ale też ma poważny problem, aby znaleźć się w dogodnej sytuacji. Kolejny problem to fakt, że ma kłopoty z utrzymaniem piłki na połowie rywala, co przekłada się na to, że koledzy często nie są w stanie rozwinąć skrzydeł.

W drugiej połowie zmieniło się niewiele. Górnik jednak w końcu zdołał skarcić wyżej notowanego przeciwnika. W 72. minucie Kamil Lukoszek otrzymał podanie w polu karnym i bez żadnych problemów pokonał Dominika Brzozowskiego.

Dopiero stracona bramka sprawiła, że bytomianie wykazywali większą aktywność na boisku. Przebudził się także Pączko, który w ostatnich minutach został bohaterem swojej drużyny. To on najpierw został sfaulowany w polu karnym, a "jedenastkę" na bramkę zamienił doświadczony Marcin Lachowski. To także nowy skrzydłowy tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego znalazł się w polu karnym i uderzył tak, że piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki.

https://www.youtube.com/watch?v=wKAyZaB30TE

- Trzeba grać do końca. Strzeliliśmy dwie bramki w ostatnich minutach, więc znowu pokazaliśmy charakter. Cieszą mnie moje bramki, bo dają trzy punkty drużynie. Nic tylko więcej strzelać. Niepotrzebnie jednak było trochę nerwowości, bo mieliśmy kontrolę, ale straciliśmy głupią bramkę - mówił po spotkaniu Pączko w klubowej telewizji.

Na razie wciąż musimy poczekać na Polonię, która zagra na miarę swojego potencjału, bo chyba każdy oczekuje znacznie więcej. Może w najbliższy weekend zawodnicy nabiorą większej pewności siebie, bo grają z ostatnią w tabeli Polonią-Stal Świdnica.

Coraz trudniej jednak wierzyć w to, że naszej drużynie uda się awansować do II ligi. Ruch Chorzów zachował 10-punktową przewagę. W miniony weekend "Niebiescy" przegrywali ze Ślęzą Wrocław 1:2 do 88. minuty, a ostatecznie zdołali wbić dwa gole i zgarnąć kolejny komplet punktów. Ten wynik jednak sprawił, że Polonia wróciła na drugie miejsce w tabeli.

fot. Archiwum UM Bytom/Hubert Klimek

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon