Becekobus w garażu i cisza na Krawieckiej zaczęła przeszkadzać

Niejednokrotnie ironicznie przywoływane w ostatnich latach hasło „Bytom – energia kultury” stało się pretekstem do interesującego zestawienia polityki kulturalnej poprzedniego prezydenta miasta z obecnym... brakiem kultury. O czym mowa? O wnioskach, które płyną z lektury aktualnego wydania „Życia Bytomskiego” i strony internetowej tygodnika.

Bytomski2 becekcisza

becekciszaTekst „Becekobus w garażu, cisza na Krawieckiej” opisuje brak tradycyjnych, cosezonowych imprez kulturalnych w mieście. „Rżnięcie wakacyjnej kultury”; „zamiast energii kultury mamy jałowość pustyni”; „W tym roku muzyka nie zabrzmi na Krawieckiej” - to tylko kilka haseł, którymi posługuje się autor chcąc podkreślić skrajnie odmienne postawy poprzedniej i obecnej władzy wobec kultury w mieście. Nie sposób nie zgodzić się z tezą postawioną w tekście – poprzednia „ekipa rządząca”, próbująca zrobić z Bytomia kulturalne centrum Śląska, z góry skazana została na niepowodzenie. Hasło „Bytom – energia kultury” stało się jedynie przedmiotem kpin, a taktyka promowania miasta jako ośrodka kulturalnego i podkreślania jego (niezaprzeczalnych oczywiście) walorów i unikatowych instytucji, niestety nie sprawdziła się. Obecna władza tak bardzo odbiegła od poprzedniej koncepcji promocji miasta, że... skutecznie zepchnęła ją na najdalszy plan. Pomysł pokazania miasta jako ośrodka przyjaznego inwestycjom i maksymalne nastawienie się na biznes jest taktyką „nieco” odmienną. Owa koncentracja na sprawach innych niż kultura, sprawiła, że zdaniem autora artykułu miasto popada w kolejną skrajność (zwaną wyżej „jałowością pustyni”).

O co jednak chodzi? Dwa znane miejskie projekty – Becekobus, czyli cykl artystycznych warsztatów dla dzieci, oraz Krawiecka Art Pasaż, koncerty na ulicy Krawieckiej – zostały w tym roku wstrzymane. Jako przyczynę podawany jest brak funduszy, wynikający m.in. z inwestycji w odnowę oblicza Bytomskiego Centrum Kultury. Autor tekstu zauważa jednak, że jeden z projektów już kilka lat temu miał zostać wycofany, ale... zainterweniował prezydent, a gmina znalazła środki na realizację działań. Z kontekstu możemy więc wywnioskować, że obecnie interwencji nie było, pieniędzy nie ma, ale kultura w mieście umiera.

Zastanawiające pozostaje jednak to, że gruntowny odwrót od działań kulturalnych w mieście zauważony został dopiero teraz. Niektórym mieszkańcom „podejrzany” wydawał się już moment likwidacji Śląskiego Teatru Tańca, który (jak słusznie zauważa w swoim felietonie na łamach portalu www.zyciebytomskie.pl redaktor Marcin Hałaś) oczywiście nie był spowodowany niechęcią władzy do sztuki, a zadłużeniem teatru. Nie zmienia to jednak faktu, że (jak również sam redaktor podkreśla), na jego reaktywację wcale się nie zapowiada, bo i nikt nie wykazuje żadnych aktywności, żeby do niej doprowadzić. Miło, że zaczynamy dostrzegać odwrót od kulturalnego kursu obecnej władzy miasta, szkoda tylko, że tak późno. Likwidacji ŚTT nie można uzasadniać niczyją niechęcią, bo jej przyczyną było jego zadłużenie i nie podlega to wątpliwościom. Obietnice dotyczące stworzenia nowego obiektu, który miałby ŚTT zastąpić zdają się być jednak wyłącznie pustosłowiem. Zauważono, że pomysł zdaje się być lekko nierealny biorąc pod uwagę coraz mniejszą ilość środków na tego rodzaju inwestycje.

Czy po raz kolejny pozostaje nam mieć nadzieję, że ktoś podejmie walkę o „obiecaną” instytucję i wydarzy się bytomski cud? Przyczyny likwidacji ŚTT trudno doszukiwać się u obecnej władzy miasta, ale w kwestii nowego obiektu ma ona już całkiem sporo do powiedzenia. Miło więc, że ignorowanie tematu, by nie rzec obojętność, wobec tej sfery działań w mieście została dostrzeżona. No cóż, lepiej późno niż wcale.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon