Po co nam tyle komisji?

Przy bytomskiej Radzie Miejskiej działa 7 komisji, ale ustawa o samorządzie wymaga istnienia tylko jednej. Czy pozostałe naprawdę są nam potrzebne?

Bytomski4 rada25

Niedawno zlikwidowano Radę Dzielnicy Miechowice, której roczne utrzymanie kosztowało budżet miasta 5 tys. zł, a w minionych latach po 50 tys. rocznie. Jednym z argumentów tłumaczących tę decyzję były oszczędności. Tymczasem wydatki na Radę Miejską w przyszłym roku mają wynieść aż 620 tys. zł. Co ciekawe realizacja statutowych zadań RM będzie kosztować zaledwie 59 tys. zł. Resztę kosztów - aż 90% - będą stanowić diety rajców.

Przeszło połowa tych pieniędzy jest pochłaniana przez dodatki do diet za członkostwo w składach komisji RM. Zasiada w nich 22 spośród 25 rajców. Podstawowa dieta wynosi 450 zł, lecz radny, który uczestniczy w pracach trzech komisji dostanie o 120% więcej, czyli 990 zł. Jeśli będzie członkiem większej liczby komisji niż trzy, to jego dieta nie będzie już powiększana. Może jednak dostać jeszcze więcej pieniędzy - dodatkowe 30% - jeśli będzie uczestniczyć w kontroli przeprowadzanej przez Komisję Rewizyjną. Na najwyższe diety mogą liczyć przewodniczący komisji. Dostają oni o 225% więcej, a ich zastępcy 175%. Tak więc w związku z komisjami radni mogą maksymalnie otrzymywać co miesiąc przeszło 2000 zł. Prawie wszyscy radni zasiadają w trzech i więcej komisji. W ten sposób osiągają najwyższe możliwe diety, co winduje koszty utrzymania RM.

W żadnej komisji nie zasiada Marek Just oraz przewodnicząca rady, Danuta Skalska. Z kolei dwójka jej zastępców - Andrzej Wężyk i Jerzy Rogowski - są członkami jednej komisji. Przewodniczący całej Rady Miejskiej nie otrzymują jednak żadnych dodatków za zasiadanie w komisjach, co może tłumaczyć to zjawisko oraz to, że Wężyk na 28 posiedzeń Komisji Zdrowia był obecny jedynie na trzech spotkaniach. Wyjątkiem jest wiceprzewodniczący Andrzej Kostek, który jest członkiem trzech komisji, choć nie ma z tego tytułu żadnych finansowych profitów.

Od byłych radnych niejednokrotnie usłyszeliśmy opinie, że członkostwo w radach jest wyłącznie sposobem na wyciągnięcie większej sumy pieniędzy od miasta. Ich zdaniem praca komisji nie interesuje wielu radnych, dlatego część z nich ma małą wiedzę o tym, czym zajmują się zespoły, w których zasiadają.

Nasza redakcja postanowiła sprawdzić, czy wszystkie siedem komisji jest potrzebnych. Ustawa o Samorządzie Gminnym wymaga istnienia tylko jednej komisji - Komisji Rewizyjnej - wszystkie pozostałe są tworzone według uznania rady. W miastach powyżej 100 tys. mieszkańców w naszym województwie liczba komisji wynosi od siedmiu do dziewięciu. Bytom więc nie wyróżnia się na tym tle. Jednak w czasach kryzysu pytanie o zmniejszenie liczby komisji wydaje się być zasadne.

Sprawdziliśmy frekwencję radnych na komisjach. Wszyscy, za wyjątkiem Mariusza Wołosza i Andrzeja Wężyka są obecni na przynajmniej połowie posiedzeń. Należy przy tym zaznaczyć, że frekwencja niższa niż 50% oznacza brak wypłaty wspomnianego dodatku do diety, co najwyraźniej skutecznie dyscyplinuje radnych. Poniżej prezentujemy średnią frekwencję bytomskich rajców:

  • Halina Bieda - 72%
  • Michał Bieda- 57%
  • Piotr Bula - 99%
  • Krzysztof Gajowiak - 89%
  • Michał Glatte - 88%
  • Mariusz Janas - 94%
  • Andrzej Kostek - 57%
  • Tomasz Kupijaj - 82%
  • Mariusz Kurzątkowski - 87%
  • Michał Napierała - 76%
  • Iwona Pakosz - 85%
  • Piotr Patoń - 80%
  • Mirosław Podyma - 92%
  • Alfred Pyrk - 88%
  • Robert Rabus - 82%
  • Jerzy Rogowski - 60%
  • Jakub Snochowski - 76%
  • Joanna Stępień - 82%
  • Tomasz Wac - 84%
  • Andrzej Wężyk - 11%
  • Marek Wilk - 93%
  • Mariusz Wołosz - 47%
  • Janusz Wójcicki - 95%

Jak widać, w tym zestawieniu wyróżnia się Piotr Bula, który jest obecny na prawie wszystkich posiedzeniach. Najgorzej wypadli Andrzej Wężyk i Mariusz Wołosz.

Zastanawiający jest czas trwania obrad komisji. Zwykle nie trwają one nawet godziny, a bywa, że spotkania kończą się zaledwie po dziesięciu minutach. Rekordowe było posiedzenie Komisji Rewizyjnej 26 sierpnia tego roku, które potrwało 8 minut, choć było kworum. Najdłuższe są obrady Komisji Komunalnej, które trwają średnio półtorej godziny i podczas obecnej kadencji tylko pięć razy zdarzyło się, by trwały krócej niż godzinę.

Podczas prac komisji radni nie są tacy aktywni, jak w trakcie comiesięcznych sesji plenarnych. Te trwają nawet kilkanaście godzin, natomiast w poprzedniej kadencji trzeba je było rozkładać na dwa dni, bo ojcowie miasta nie potrafili się wygadać. Skąd więc ta różnica w czasie obrad komisji i sesji?

Opinie

Jakub Snochowski

Myślę, że 7 komisji to liczba optymalna dla poprawnego funkcjonowania Rady Miejskiej. Dla porównania w trzykrotnie mniejszych Tarnowskich Górach liczba komisji jest taka sama jak w Bytomiu, a w Zabrzu i Rudzie Śląskiej jest ich 9.

Mariusz Wołosz

Jako radnemu trudno mi to jednoznacznie ocenić, na pewno rzecza wartą zastanowienia jest ilość przewodniczących i zastępców którzy w porównaniu z zwykłym radnym otrzymują podwójną dietę. W zestawieniu z ogólną liczbą radnych nie wygląda to dobrze.

Joanna Stępień

Myślę, że komisje są potrzebne. To miejsce pracy merytorycznej, sporów i kompromisów, pytań i odpowiedzi. Pytanie powinno brzmieć SKĄD są w niej ludzie, którym na zmianach w mieście zupełnie nie zależy. Rada Miejska to miejsce pracy, dlatego wolałabym aby wybierani byli ci chętni do pracy (nierzadko naprawdę wymagającej pochylenia się nad tematem) i chętni do rozmawiania. Swój światopogląd można ubogacić i poszerzyć poprzez poznawanie innych ludzi, ich odczuć, ich poglądów. A tak - brak merytorycznej dyskusji.

Danuta Skalska

Każdy z mieszkanców Bytomia może wziąć udział w posiedzeniach komisji i zweryfikować tym samym opinie na temat zasadności ich istnienia. Juz samo tylko opiniowanie projektów uchwal stanowi koronny argument za i odpowiedź na pytanie w jakim celu komisje są powołane. Ostatnio jedna z komisji (do spraw dzielnic) została zlikwidowana. Nie utrzymuje się komisji, która w określonym momencie przestaje byc potrzebna.

Adrian Król

Pytanie o zasadność istnienia co najmniej paru komisji RM uważam za jak najbardziej trafne. Mają one charakter fasadowy co rodzi w naturalny sposób pytanie czemu, albo komu mają służyć? Nam obywatelom, czy samym radnym w wiadomym celu? Dyskusję na temat zasadności istnienia komisji w ich aktualnej liczbie traktowałbym jako przyczynek do rozmowy o jakości pracy radnych. Obserwując poczynania Rady uważam taką dyskusję za wręcz konieczną.

Michał Staniszewski

Obecnie funkcjonujące komisje Rady Miejskiej można połączyć. Przykładem niech będzie komisja komunalna oraz komisja prawa i porządku, których zakres działania w większości się pokrywa. Jednak problem zasiadania radnych w komisjach z uwagi na kwestie finansowe jest zupełnie w innym miejscu. Zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej regulującą kwestię diet, radni by otrzymać pełną wysokość diety muszą być członkami 3 komisji, co automatycznie powoduje, iż część radnych jest w komisjach, które nie leżą w ich kompetencjach. Drugim tematem jest duża dysproporcja pomiędzy dietą szeregowego radnego a radnego pełniącego funkcję przewodniczącego lub zastępcy komisji. Ta różnica jest prawie dwukrotna co powoduje, iż stanowiska w komisjach przypadają większościowej koalicji, która tym samym jest w stanie dyscyplinować swoich radnych. Rozwiązaniem tego problemu jest zmniejszenie tych różnic i uzależnienie w większym stopniu wysokości diety od frekwencji radnego na posiedzeniach komisji i sesji (tak jest np. w Gliwicach i Katowicach). Takie rozwiązanie zmniejszy ilość przypadkowych radnych w komisjach.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon