Referendum ws. odwołania prezydenta Bytomia. „Absolutnie się tego nie obawiam”

Grupa mieszkańców zamierza doprowadzić do referendum w sprawie odwołania prezydenta Mariusza Wołosza oraz Rady Miejskiej w Bytomiu. Gdyby zakończyło się ono sukcesem, bez wątpienia byłby to fenomen w skali ogólnokrajowej, ponieważ już raz - jako wiceprezydent - stracił on stanowisko w podobnych okolicznościach. - Absolutnie się tego nie obawiam. Jestem w stanie poddać się ocenie mieszkańców w każdej chwili - powiedział Mariusz Wołosz, a my policzyliśmy, ile podpisów musi zebrać grupa referendalna, aby w ogóle doprowadzić do głosowania.

W piątek, 21 kwietnia 2023 roku, przed Urzędem Miejskim w Bytomiu odbyła się konferencja, podczas której zapowiedziano zamiar przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania prezydenta Mariusza Wołosza oraz Rady Miejskiej.

- Od 31 lat, czyli od urodzenia mieszkam w Bytomiu. Reprezentuję grupę mieszkańców, którzy bardzo źle oceniają rządy prezydenta Mariusza Wołosza i popierających go radnych, dlatego zdecydowaliśmy się wszcząć procedurę referendalną - powiedział Artur Kamiński, pełnomocnik grupy referendalnej. - Naszym zdaniem prezydent nie radzi sobie z wypełnianiem podstawowych obowiązków.

Wśród zarzutów wymienił: rosnące zadłużenie miasta, spore wydatki na promocję, problemy z utrzymaniem czystości w przestrzeni publicznej, aferę finansową na składowisku odpadów, zlecanie zadań bez przetargów, podnoszenie opłat lokalnych, niedostateczny nadzór nad inwestycjami, odwleczenie w czasie budowy centrum przesiadkowego, przeniesienie na inne cele funduszy na rewitalizację Bobrka, słabe efekty w zakresie przyciągania inwestorów, a także brak profesjonalizmu przy realizowaniu inwestycji drogowych.

- Sam głosowałem na Mariusza Wołosza i myślałem, że wszystko idzie ku dobremu, ale teraz sam mam tego dość. Pieniądze bytomian idą w błoto, a urzędnicy mydlą nam oczy, że wszystko jest ok. (…) Dowiedzieliśmy się wielu rzeczy i chcemy, żeby ujrzały światło dzienne . Jak to jest, że ta sama firma wygrywała przetargi, kiedy Mariusz Wołosz pracował w Mysłowicach, a teraz wygrywa je również w Bytomiu. Jakim cudem? - zapytał Andrzej Zarzycki, członek grupy referendalnej.

Na początku przyszłego tygodnia do Urzędu Miejskiego w Bytomiu mają trafić odpowiednie dokumenty. Później możliwa będzie zbiórka podpisów, które są konieczne, aby zorganizować referendum. - Nie jesteśmy związani z żadną partią polityczną lub stowarzyszeniem. Chcemy podać prezydenta Mariusza Wołosza i Radę Miejską w Bytomiu weryfikacji - podkreślił Artur Kamiński.

„W każdej chwili mogę poddać się ocenie mieszkańców”

Do słów, które padły podczas konferencji, odniósł się Mariusz Wołosz: - W każdej chwili mogę poddać się ocenie mieszkańców, aczkolwiek uważam, że wydawanie kilkuset tysięcy złotych przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi, nie ma żadnego sensu. Nie widzę też żadnych uzasadnionych powodów.

- Finanse w kontekście ościennych miast wyglądają dobrze. Zobowiązania, które dziś mamy, są w dużej mierze zobowiązaniami z lat poprzednich, a zaciągane teraz trafiają na konkretne inwestycje. Warto podkreślić, że mówimy o jednym dużym procesie inwestycyjnym w kwocie dwóch miliardów złotych - wyjaśnił Mariusz Wołosz. - Przez ostatnią dekadę niewiele się w Bytomiu działo. Dziś inwestycje są prowadzone jednocześnie w wielu miejscach z funduszy Unii Europejskiej, które trzeba rozliczyć do końca 2023 roku. Stąd duże natężenie prac i duże utrudnienia.

W jego ocenie inicjatywa referendalna ma podłoże polityczne i jest początkiem kampanii wyborczej przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi, a stoją za nią ludzie związanie w przeszłości z Damianem Bartylą - byłym prezydentem Bytomia.

- Ocena mojej pracy przez tego pana (Andrzeja Zarzyckiego - przyp. red.) zmieniła się, kiedy jako wiceprzewodniczący jednego ze związków zawodowych wystąpił do mnie i miejskich spółek o dotacje, jakie otrzymywał od poprzednich władz. Tym razem spotkał się z odmową - zdradził prezydent.

- Podchodzimy do takich inicjatyw z szacunkiem, ponieważ każdy mieszkaniec ma do tego prawo, ale trudno oceniać to inaczej niż w kategoriach politycznych. Referendum mogłoby się odbyć najwcześniej pół roku przed końcem kadencji. W mojej ocenie to wyrzucanie publicznych pieniędzy w błoto - podkreślił Michał Staniszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Bytomiu.

Dodał również, że trudno odnosić się do tak ogólnie postawionych zarzutów, a wszystkie przetargi odbywają się zgodnie z dotyczącym ich prawem.

Bytom przełomu XX i XXI wieku 19

Może Cię zainteresować:

Miasto jeszcze 230-tysięczne, ale... Bytom na ciekawych zdjęciach z epoki Polski bazarów, "Psów" i białych skarpet

Autor: Marcin Zasada

20/04/2023

Ilu głosów trzeba, aby referendum było skuteczne?

A teraz garść przepisów z wciąż obowiązującej ustawy o referendum lokalnym.

Inicjatorzy muszą pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zebrać podpisy 10 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców Bytomia, czyli ponad 11,4 tys. osób (według danych z 31 marca 2023 roku). Mają na to 60 dni od formalnego powiadomienia prezydenta oraz Rady Miejskiej o swoim zamiarze.

Wniosek o przeprowadzenie referendum należy złożyć nie później niż na osiem miesięcy przed zakończeniem kadencji, czyli prawdopodobnie najpóźniej we wrześniu 2023 roku, ponieważ wybory samorządowe mają odbyć się wiosną.

- Referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich jest ważne w przypadku, gdy udział w nim wzięło nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu - czytamy w ustawie o referendum lokalnym.

To oznacza, że do odwołania Mariusza Wołosza i Rady Miejskiej w Bytomiu trzeba kolejno 25,7 tys. osób i 32,2 tys. osób. Oczywiście ponad połowa oddanych głosów musi być „za”.

Co ważne, głosowanie referendalne nie może odbyć się w dniu wyborów do Sejmu i Senatu RP, które zaplanowano na jesień tego roku.

Północne śródmieście Bytomia 48

Może Cię zainteresować:

Najpiękniejszy śródmiejski zakątek na Śląsku? Północne śródmieście Bytomia: tu architekci słuchali... Napoleona

Autor: Marcin Zasada

16/04/2023

Mariusza Wołosza już raz odwołano w referendum

Bytom jest jednym z niewielu miast w Polsce, gdzie inicjatywa referendalna przyniosła oczekiwane skutki. W 2012 roku odwołana została Rada Miejska, a także ówczesny prezydent Piotr Koj. Przyczynkiem było m.in. wprowadzenie podatku od deszczówki, rosnąca dziura budżetowa, a przede wszystkim likwidacja kilku szkół, w tym „Elektronika”. Wraz z nim odeszli wiceprezydenci: Halina Bieda, Marian Maciejczyk oraz… Mariusz Wołosz. Bez wątpienia fenomenem w skali ogólnokrajowej byłoby, gdyby drugi raz stracił stanowisko w podobnych okolicznościach.

- Polityką zajmuję się bardzo długo i zawsze biorę to pod uwagę w swoich kalkulacjach, ale w tej chwili absolutnie się tego nie obawiam. Jestem w stanie poddać się ocenie mieszkańców w każdej chwili. Mam poczucie, że solidnie przepracowaliśmy tę kadencję - powiedział Mariusz Wołosz.

Pięć lat później bytomianie próbowali zrzucić z prezydenckiego fotela Damiana Bartylę. Tym razem wśród zarzutów pojawiła się bezradność względem problemu nielegalnych odpadów, brak działań rewitalizacyjnych, a także wyprowadzanie pieniędzy z samorządowych spółek. Do urn poszło zaledwie 19,9 tys. z wymaganych 26,1 tys. uprawnionych do głosowania. Referendum okazało się bezskuteczne.

W województwie śląskim sukcesem zakończyło się jeszcze tylko jedno referendum w sprawie odwołania prezydenta. Przeprowadzono je w 2009 roku w Częstochowie, a kadencję skrócono w ten sposób Tadeuszowi Wronie. Powody? Nadmierne hołdowanie interesom Jasnej Góry, nietrafione inwestycje oraz rosnące zadłużenie.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon