Nowe obostrzenia m.in. w restauracjach. "To zrzucenie odpowiedzialności na przedsiębiorców"

Rząd, wprowadzając nowe obostrzenia, ograniczy liczbę gości w restauracjach. Paszporty covidowe powinni sprawdzać ich pracownicy, choć nie mają do tego narzędzi. - Decyzja Ministerstwa Zdrowia to tak naprawdę zrzucenie odpowiedzialności na przedsiębiorców - uważa Arkadiusz Rajca, właściciel bytomskiego Zeltra.

ARC
Nowe obostrzenia będą obowiązywały od 15 grudnia

Minister Adam Niedzielski ogłosił nowe obostrzenia. Podczas konferencji prasowej poinformował m.in., że od środy, 15 grudnia, limit gości w restauracjach i innych lokalach gastronomicznych będzie wynosić 30 proc. miejsc, ale nie wliczając w to osób zaszczepionych przeciw COVID-19.

Jak pracownicy mają zweryfikować, czy dana osoba jest zaszczepiona? Nie wiadomo, ponieważ rząd Prawa i Sprawiedliwości nadal nie przygotował rozwiązań prawnych, które by to umożliwiały. Wszystko opiera się na zasadzie dobrej lub złej woli.

"Decyzja MZ to zrzucenie odpowiedzialności na przedsiębiorców"

Właściciel restauracji Zelter w Bytomiu Arkadiusz Rajca przyznaje, że z racji swojego biznesu od dwóch lat na bieżąco śledzi wszystkie komunikaty służb sanitarnych. W związku z tym zaraz po ogłoszeniu nowych obostrzeń zadzwoniliśmy do niego, aby zapytać, co o tym sądzi.

- Decyzja Ministerstwa Zdrowia to tak naprawdę zrzucenie odpowiedzialności na przedsiębiorców - uważa Arkadiusz Rajca. - Liczymy na rozsądek naszych gości, bo mamy gości świadomych, ale w bezpośredniej konfrontacji możemy jedynie prosić, aby ktoś się wylegitymował. Łatwiej jednak zweryfikować dowód osobisty przy sprzedaży alkoholu, niż paszport covidowy - ocenia.

Dodaje również, że restauratorzy nie mają żadnych narzędzi, aby zweryfikować to, czy ktoś jest zaszczepiony, czy nie.

- W miniony weekend, kiedy obowiązywał limit do 50 proc. i tak nie mieliśmy konieczności sprawdzania paszportów covidowych. Obecnie na kwarantannie w Polsce jest ponad 640 tys. osób. To też goście restauracji, którzy siedzą w domach i nie mogą przyjść, a inni po prostu się boją - wyjaśnia Arkadiusz Rajca.

"To jest katastrofalne dla mikroprzedsiębiorstw"

Wprowadzony na początku pandemii lockdown mocno uderzył w branżę gastronomiczną. Restauracje miały być zamknięte przez dwa tygodnie, a były przez kilka miesięcy. Może się to powtórzyć?

- Mamy tego pełną świadomość, ale nie dopuszczamy takich myśli, choć jesteśmy nastawieni na najgorsze - przyznaje właściciel bytomskiego Zeltra. Utrzymanie 150-metrowym lokalu, który zimą trzeba ogrzać, a kuchnia działa tylko na wynos, jest niemożliwe.

- Dotychczasowe skutki pandemii, o ile nic gorszego się nie wydarzy, będziemy odpracowywać przez najbliższy rok lub dwa. To jest katastrofalne dla mikroprzedsiębiorstw - dodaje.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon