Z Piotrem Kojem rozmawiamy o BPK

W przyszłym roku bytomskie wodociągi mają zostać wydzierżawione prywatnej firmie za sumę 100 mln zł. Temat nie jest nowy, ale wyszedł na jaw dopiero teraz, dlatego o zdanie zapytaliśmy poprzedniego prezydenta - Piotra Koja.

Bytomski4 koj bpk

Robert Szolka: Temat z prywatyzacją BPK nie jest nowy?

Piotr Koj: W jakim sensie i co rozumiemy pod pojęciem prywatyzacji?

Dzierżawa infrastruktury BPK, umownie prywatyzacja.

Sytuacja gminnych spółek była przedmiotem analiz. Dotyczyło to zarówno zadań stawianych przed nimi, jak i sposobu dochodzenia do celu. Dużym problemem było finansowanie dużych projektów infrastrukturalnych, stąd też rozpatrywano różne możliwości.

No właśnie. Jak to było za Pana prezydentury? Wtedy pojawiał się podobny temat z BPK.

Nie zamykałbym tego do jednej spółki. Analizowano różne możliwości i dotyczyło to wszystkich spółek, w których miasto miało swoje udziały.

Z moich informacji wynika, że wtedy do podpisania umowy było blisko. Ale Pan się wycofał. Co było przyczyną?

Tak daleko nie zaszło. To nie było dla miasta korzystne rozwiązanie, na co wskazywały analizy prawne i finansowe. Ponadto realizowaliśmy ogromny projekt dofinansowany ze środków unijnych, przypomnę dotyczący gospodarki wodno-ściekowej.

Czy dzisiaj jakieś problemy prawne stoją na przeszkodzie prywatyzacji BPK? Chodzi mi o projekty unijne, bo o takich się słyszy.

Nie musi być to problemem. Zwłaszcza, że "słyszy się" o systemie operatorskim. Diabeł tkwi w szczegółach. Trudno rozmawiać o czymś, o czym tak naprawdę nic nie wiemy. Jednym z największych problemów tej władzy jest trzymanie w tajemnicy prowadzonych działań. Czy są nimi przygotowania do obchodów 760-lecia lokacji Bytomia, czy tak ważne kwestie jak prywatyzacja ZBM czy BPK. Brakuje transparentności, informacji, mimo zapowiedzi, obietnic, do których prezydenta Bartyli nikt nie zmuszał. Mam na myśli jego słowa: „Obiecuję również, że głos mieszkańców będzie dla mnie najważniejszym doradcą, który będzie miał pierwszeństwo przy podejmowaniu WSZYSTKICH decyzji”.

O 760-leciu była konferencja, już jest wszystko odtajnione.

Proszę nie żartować. Czegośmy się dowiedzieli? Chcemy, chcemy... Zaprosimy... To, co zostało "zaprezentowane", jest żenujące. Wstyd mi, bo mówimy o jednym z najstarszych śląskich miast, o przeciekawej historii i ze wspaniałymi mieszkańcami.

No dobrze, wracając do tematu – czy orientuje się Pan, jak to może wyglądać technicznie? Można wydzierżawić spółkę BPK, udziały czy tylko infrastrukturę?

Wszystko teoretycznie jest możliwe. Nie lubię rozmawiać o domysłach...

A Pana zdaniem, dlaczego dzisiaj rozważa się prywatyzację?

Niestety nie wiem i nie mogę się dowiedzieć niczego poza informacjami krążącymi w sieci. To jakieś nieporozumienie... Do czego mam się odnieść? Chciałbym poznać plany prezydenta Bartyli, przyczyny, dla których ta czy inna decyzja ma być podjęta, a nie podejmować teoretyczne rozważania.

Bytomski polityk pewnie się domyśla, dlaczego władza chce sprywatyzować wodociągi?

Nie wiem, trzeba zapytać prezydenta Bartylę. Możliwa jest sytuacja, że zostaje dokonana analiza finansowa, z której wyniknie, że dla realizacji konkretnych projektów niezbędny jest wkład własny, który trzeba pozyskać. Ale tego nie wiemy. Dla mnie, bytomianina, sytuacja ta jest nie do przyjęcia...

Przed nami największe wyzwanie: przygotowanie możliwie najlepszych i najefektywniejszych dla dalszego rozwoju Bytomia projektów, dofinansowanych z UE w nowej finansowej perspektywie, zwłaszcza tych przeznaczonych dla Bytomia, jako Obszaru Strategicznej Interwencji. Obawiam się, że nie kładzie się nacisku na właściwe wykorzystanie tej puli.

Już nawet uwzględniono to w projekcie budżetu na 2014 rok.

I co z tego? Z informacją dodatkową? Nie. Nie znają jej nawet radni.

Ale jak się ma prywatyzacja BPK do nowej perspektywy finansowej, zwłaszcza tych środków przeznaczonych dla Bytomia jako OSI - jak Pan napisał?

Mówimy o kluczowym momencie w historii miasta, a władza zachowuje się, jakby była w piaskownicy i mówiła: to moje zabawki, nie oddam, nie podzielę się nawet łopatką. Nawet nie zapyta, czy nie warto tego "zamku" zbudować wspólnie. Czy nie warto skorzystać z doświadczeń wszystkich bytomian bez względu na tzw. opcję polityczną?

Bytomianie niestety nie wiedzą nic i to nie jest do zaakceptowania, bo Bytom to nie jest prywatny folwark...

No tak, ale analizy analizami, a w budżecie mamy 100 mln zł. Ni z gruszki ni z pietruszki.

Mam snuć domysły?

Nie domysły. Był Pan prezydentem, trochę warsztat podejmowania takich decyzji Pan poznał. Może Pan coś zdradzić.

To nie mieści się w kanonach. Tak było i z tzw. prywatyzacją/sprzedażą ZBM. Jedyne, co "wiadomo" z forów internetowych, to brak akceptacji dla działań wobec ZBM i BPK ze strony koalicjanta, jakim jest PiS, a i ze strony innych członków koalicji rządzącej...

Jan Kazimierz Czubak w swoim ostatnim felietonie sugeruje, że to celowe zagranie Bartyli. To powinno być poprzedzone uchwałą Rady Miejskiej o zgodzie na zmianę zasad prowadzenia gospodarki wodno-ściekowej w Bytomiu. Tak wynika z ustawy o gospodarce komunalnej. Takiej uchwały nie ma. Natomiast w projekcie budżetu na rok 2014 jest wpisany jednorazowy dochód w wysokości 100 mln zł z tego tytułu. To cwaniacki chwyt próbujący załatwić sprawę prywatyzacji tylnymi drzwiami. Jeśli bowiem budżet zostanie uchwalony zgodnie z propozycją prezydenta miasta to, gdy zostanie przedstawiona uchwała o wspominanej zgodzie, protestujących radnych prezydent miasta zapyta, gdzie z wydatków wyciąć 100 mln zł?

Zgadzam się z tą oceną.

Cały czas nurtuje mnie te 100 mln. Skąd ta kwota? I co stałoby się, gdyby nie ta prywatyzacja? Jak załataliby dziurę w wysokości 100 mln? To wygląda trochę, jak plan awaryjny, a nie jak strategia i wizja. Trzeba by łatać kredytami? Obligacjami?

Nie od dzisiaj powtarzam, że ta koalicja nie ma swojej strategii. I nie jest to ocena polityczna, to jest ocena faktów.

BPK nie był rentowny, Pan wprowadził - kolokwialnie mówiąc - podatek deszczowy, który następnie zniósł prezydent Bartyla. Jak prywatna firma zrobi z tego rentowny biznes?

To pytanie do tych firm. Proszę zwrócić uwagę, jaki charakter ma nasza rozmowa, opieramy się na domysłach, na dyskusji prowadzonej w internecie...

A co z zakazem przekazywania w prywatne ręce komunalnej sieci wodociągowo-kanalizacyjnej sfinansowanej z funduszy europejskich? Wedle Pana wiedzy jest taki zakaz?

Wiemy, że jest różnica między firmą prywatną a komunalną. Ta druga kierować się musi wieloma regulacjami prawnymi, które nie obowiązują w firmie prywatnej. Można też inaczej zorganizować pracę, zmienić strukturę. Dobrze wiemy, jak dużą część budżetu stanowią koszty osobowe...

Prawdopodobnie istnieje jakaś możliwość, jeśli rozmowy z potencjalnymi operatorami czy dzierżawcami nadal się toczą... Niestety jakość stanowionego prawa jest jaka jest, nie ma sytuacji bez wyjścia, zwłaszcza jak ktoś jedzie po tak zwanej bandzie...

Wracając do rentowności, te koszty osobowe najprawdopodobniej zostaną zmniejszone. Bo jak ktoś zapłaci 100 mln zł, to szybko będzie chciał zwrotu z inwestycji. Dobrze dedukuję?

Tak. Cięcie kosztów osobowych jest pierwszą czynnością podejmowaną dla poprawy rentowności.

I tutaj właśnie upatruję bezsensowności tej decyzji. Bo w ręce prywatne przejdzie spółka, która i tak będzie musiała przynosić zyski. Tylko nie miastu. Wcześniej przeprowadzono modernizację infrastruktury, która teraz zostanie sprzedana. Zastanawiam się tylko, czy prezydent bardziej potrzebuje tych 100 mln czy może boi się samemu zwalniać?

I jedno, i drugie... Pośpiech wynika ze świadomości, że jak nie teraz do kiedy? Taka "szansa" może już się nie pojawić...

A gdzie są radni? O rządzących nie wspominam, bo tu cisza jak makiem zasiał, ale opozycji. Oni nie widzą zagrożenia? Czy to jest zagrożenie dla miasta? Potrzebne miastu? Jak Pan rządził to prywatyzacja/dzierżawa była konieczna czy tylko o "kasę" chodziło?

Źle się dzieje, jak coś się robi w pośpiechu. Czy została wykonana wycena spółki? Kiedy? Przez kogo? Jaki jest wynik? Czy propozycje, o których rozmawiamy byłe przedmiotem audytu, analiz prawnych, finansowych? Jeśli tak, kto je wykonał, jaki jest ich efekt? Co na to służby finansowe miasta? To bardzo ważne dla miasta decyzje.

Opozycja… Czy mamy opozycję? Raz dostrzegam "politykę miłości", a raz jest to opozycja z krwi i kości. Choć wydaje mi się, że "miłości" do tej pory było znacznie więcej...

Czyli nie ma zagrożenia dla miasta, dla cen wody?

Zagrożenie zawsze jest, zwłaszcza jak coś się robi w ukryciu, na szybko i po łebkach...

Nie dalej niż w Tarnowskich Górach zrobiono podobnie, woda przeszła w prywatne ręce. Teraz woda w tym mieście jest jedną z najdroższych w województwie śląskim.

I takie zagrożenie może być naszym udziałem...

Na koniec pytanie dla hejterów. Będzie Pan kandydował na prezydenta?

Za wcześnie na tego typu deklaracje. Jestem zaniepokojony tym, co się dzieje w Bytomiu, zmartwiony pogłębianą niestety przez władze obojętnością wobec życia publicznego. A w zamian mamy likwidację rad dzielnic, przygotowywany na kolanie projekt budżetu obywatelskiego. Przysłuchiwałem się obradom rad miejskich od roku 1990, wtedy bywała to ciekawa i merytoryczna dyskusja. Niestety z upływem lat dyskusji jak na lekarstwo, a już nie mówię o tym, aby obecnie była ona merytoryczna.

Dziękuję za rozmowę.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon