EC Szombierki jak londyńska Tate Modern, ale wciąż czeka na szansę

Industrialna katedra, czyli Elektrociepłownia Szombierki na dwa dni ponownie stała się tętniącym życiem obiektem. W sobotę, 8 czerwca, w ramach Industriady odwiedziły ją tłumy miłośników historii. Z kolei w piątek, podczas Rozruchu Maszyn, urządzono tu spotkanie „Śląski Kopciuszek czy królewna?” łączące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość poprzemysłowych zabytków.

Byt przemo lukasik ec szombierki

Piątkową dyskusję zainaugurowało wystąpienie doktora Arkadiusza Kuzio-Podruckiego, historyka i publicysty, a także nieocenionego znawcy dziejów śląskich rodów, śląskiej szlachty i arystokracji oraz ich związków z europejskimi rodami. Przypomniał zawiłe dzieje Joanny Schaffgotsch (z domu Gryzik), dziedziczki fortuny Karola Goduli, którą nobilitowano w 1858 roku, dodając do nazwiska von Schomberg-Godula. Śląski Kopciuszek poślubił później hrabiego Hansa Ulryka Schaffgotscha.

Joanna zapisała się na kartach historii jako hojna fundatorka kościołów, szpitali i zakonów. Sfinansowane przez nią inwestycje przedstawia wystawa przygotowana przez Muzeum Miejskie im. Maksymiliana Chroboka w Rudzie Śląskiej oraz Towarzystwo Miłośników Orzegowa, którą także można było zobaczyć w EC Szombierki. O dziejach i działalności rodziny Schaffgotsch opowiedziała z kolei Irena Twardoch, przedstawicielka rudzkiego muzeum. Zaznaczyła, że kiedy Joanna zdecydowała się ufundować świątynię w Szombierkach, postawiła dwa warunki. Po pierwsze musiała ona otrzymać wezwanie Najświętszego Serca Pana Jezusa, a po drugie – konieczna była budowa krypty. To w niej złożono później ciało Karola Goduli, które jego dziedziczce udało się sprowadzić z Wrocławia w 1909 roku, czyli na rok przed swoją śmiercią. Natomiast pośmiertne dzieje Joanny i jej rodziny przybliżył Maciej Mischok, kustosz Mauzoleum Schaffgotschów w Kopicach. Opowiedział o wyboistej, ale satysfakcjonującej drodze społecznego ratownika niszczejących zabytkowych obiektów.

W dalszej kolejności dyskutanci skupili się na przyszłości bytomskiej industrialnej katedry. Dr inż. arch. Jerzy Wojewódka zaprezentował pracę swojej studentki, Joanny Rozbrój pn. „EC Szombierki - adaptacja zabytkowej elektrociepłowni na centrum kultury, sztuki wizualnej i fonicznej”, która stworzyła koncepcję rewitalizacji jednego z najpiękniejszych zabytków Bytomia. - Pani Joanny Rozbrój robiąc dyplom pracowała u Rema Koolhaasa, jednego z najwybitniejszych architektów w Holandii - zaznaczył dr Jerzy Wojewódka. W jej projekcie koncepcyjnym budynek EC Szombierki został w całości zachowany. - Urok tego obiektu, jego potęga, wartość kulturowa i skala nie pozwoliła na to, żebyśmy zbyt mocno ingerowali w bryłę. Widać tu geniusz Zillmannów. Gmach może służyć jako centrum medialne, foniczne, kulturalne. Będą się tu odbywały różne pokazy, wydarzenia. Choć twórcy zakładali tu czysty przemysł, okazuje się, że można wprowadzić tu nowe funkcje. W sali modrzewiowej jest gotowa sala koncertowa z doskonał akustyką - dodaje. W projekcie wokół obiektu zachowano minimalizm. Wprowadzono też nowoczesną technologię. Z trzech chłodni kominowych zachowała się jedna. Dwie pozostałe można odtworzyć przy pomocy wirtualnej rzeczywistości i technice hologramu.

Czy ten projekt uda się kiedyś zrealizować? Szombierska świątynia przemysłu znajduje się dziś w opłakanym stanie. Każdy miesiąc przynosi kolejne zniszczenia i generuje potężne koszty związane z jej utrzymaniem.

- Sam nie jestem w stanie poradzić sobie z tym obiektem. Ma on prawie 50 tys. metrów kw. po podłodze, a to tyle, ile miała Galeria Silesia przed rozbudową - zaznacza Piotr Schwimer, prezes spółki Rezonator S.A., która jest obecnie właścicielem EC Szombierki. Mówiąc o przeszkodach związanych z rewitalizacją obiektu, dodał żartując, że może to efekt klątwy ciążącej od wieków na mieście.

- Takim obiektem nie może się zająć jeden inwestor. Gdy czytam na forach, że trzeba zmobilizować właściciela do podjęcia działań, to uważam, że takie spotkanie jak dzisiaj ma pokazywać, że to nie jest skala, z którą może sobie poradzić sobie jeden człowiek. Temu miejscu trzeba pomóc na wielu płaszczyznach. Muszą to zrobić zarówno planiści, architekci, politycy, radni, mieszkańcy Bytomia, ale i osoby zainteresowane tematem, które ściągniemy naszym światełkiem do Bytomia w październiku - podkreśla Przemo Łukasik, jeden z najbardziej znanych śląskich architektów.

- To nie tylko kwestia ratowania tego obiektu, rewitalizacji, ale głównie kwestia komunikacji i funkcji, które pozwolą mu funkcjonować, a nie nieustannie być finansowanym. To jest największy problem - podkreśla Piotr Schwimer, prezes Rezonatora. Jak zaznacza na odnowę EC było już wiele pomysłów. Obiekt oglądało też kilka delegacji zagranicznych. Holendrzy byli zainteresowani inwestycją w OZE. Pojawili się też Japończycy. - Cały czas jestem w kontakcie ze studiem Platige (to wielokrotnie nagradzane studio produkcji, animacji, postprodukcji i efektów specjalnych – przy. aut.), które robi scenografie teatralne w technologii 3D. Przykładowo, stworzyli scenografię do spektaklu „Piloci” granego w Teatrze Roma i tam wszystkie bilety sprzedają się w przedsprzedaży - dodaje. Prezes podkreśla też, że palącym problem jest brak dobrego dojazdu do budowli. - To rodzaj architektury obronnej. Po dwóch stronach mamy kolej, a jedynie z jednej strony niewielki most i drogę dojazdową. Kiedy kupowaliśmy ten obiekt w 2016 roku, miasto zorganizowało przetarg na wykonanie BeCeTki. Nic nie zwiastowało tego, że droga ta nie powstanie. Trudno było przewidywać, że jeżeli miasto nosi się z zamiarem wybudowania drogi, to do tego nie dojdzie. Okazało się, że można zrobić przetarg, wykupić teren, a nie przeprowadzić inwestycji - wylicza.

Ciekawym pomysłem byłoby też stworzenie we gmachu sali koncertowo-widowiskowej. Jednakże pomysł wydaje się problematyczny z uwagi na brak dogodnego dojazdu. Piotr Swimer wylicza, że jeżeli imprezy organizowane byłyby tu od czwartku do soboty, liczba uczestników mogłaby wynieść 110 tys. osób rocznie, a tyle ulica Kosynierów nie udźwignie. Do tego dochodzi brak parkingu.

Przemo Łukasik porównał bytomską EC Szombierki do słynnej, londyńskiej „Tate Gallery”, gdyż budynek galerii stanowił niegdyś główną halę elektrowni Bankside Power Station. Została ona zrealizowana poprzez rehabilitację, przywrócenie do życia obiektu poprzemysłowego. Jesienią zamierza puścić światełko nadziei. – Chcę puścić innego typu latarnię. Ta lampa nie ma nas ostrzegać przed tym, że zaraz się rozbijemy, ale ma ostrzegać, że temu obiektowi [EC Szombierki - przyp. autora] trzeba ciągle przynosić nadzieję i nie wolno już zwlekać za długo z tym – zaznaczył. W finale podkreślił, że Bytom zapłacić olbrzymią ceną za bycie miastem przemysłowym. Czy uda się wyjść z tego impasu i przeprowadzić udaną rewitalizację?

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon