Były prezes BPK długo chorował

Z uposażeniem prezesa przez niemal rok pracować ale do pracy nie chodzić. Możliwe? Tak, trzeba chorować.

Bytomski2 bpk

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że to co działo się w Bytomskim Przedsiębiorstwie Komunalnym (BPK), działo się w majestacie prawa. Odwołany prezes w ubiegłym roku formalnie przestał pełnić swoje obowiązki 31 sierpnia 2013 roku. A to wszystko głównie z powodu zwolnień lekarskich. W takiej sytuacji pracownika nie można zwolnić.

Było o tym głośno w ubiegłym roku, kiedy to Życie Bytomskie napisało, jak radzą sobie prezesi odwołani po wygranych wyborach przez prezydenta Bartylę. Wtedy to w BPK i innych miejskich spółkach poleciały głowy. W artykule można było przeczytać: „…Posady straciły osoby związane z poprzednią władzą, powołane w czasach prezydentury reprezentującego Platformę Obywatelską Piotra Koja, który został pozbawiony władzy w wyniku referendum….”.

Prezes odwołany, ale nadal zatrudniony.

Z tego co udało się nam ustalić tylko w BPK były prezes nadal formalnie był zatrudniony do 31 sierpnia bieżącego roku. Nie można go było zwolnić, gdyż wciąż przebywał na zwolnieniach lekarskich z przerwą na urlop wypoczynkowy. Z tego tytułu pobierał swoją pensję bądź zasiłek chorobowy, które do małych nie należały. Od rzecznika BPK dowiedzieliśmy się, że pensja (będąca podstawą naliczenia zasiłku chorobowego), którą pobierał prezes, wynosiła 5,5 krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. I tak przez niemal rok. W tym czasie prezes nie przepracował ani jednego dnia! Warto jeszcze dodać, że czwartym kwartale 2012 roku przeciętne miesięczne wynagrodzeni w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3875,35 zł brutto. Sprawę byłych prezesów spółek miejskich "wałkowała" też Gazeta Wyborcza. Wtedy prezes poproszony o komentarz podkreślił, że jego L4 to sprawa między nim a pracodawcą. Nam nie udało się skontaktować z byłym prezesem.

W artykule celowo nie podajemy imienia i nazwiska byłego prezesa. Nie chodzi bowiem o „palenie na stosie”, ale o piętnowanie czynów. A ich ocenę moralną zostawiamy naszym czytelnikom.

Przykład prezesa pokazuje, że Gmina powinna z "głową" podpisywać umowy z nowymi prezesami miejskich spółek. Może należałoby zrezygnować z umów o pracę a sięgnąć po kontrakty menadżerskie, które dodatkowo wiązałyby prezesa z wynikami podmiotu przez niego zarządzanego – komentuje Adrian Król Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej SLD w Bytomiu.

Kontrakty menadżerskie w spółkach skarbu państwa, to dzisiaj często spotykane rozwiązania. Czy w Bytomiu ten zwyczaj się przyjmie? Zobaczymy - przede wszystkim trzeba takie rozwiązania wprowadzić.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon