Historia na zdjęciu: Koniew w Bytomiu. W 1945 roku dowodził hordą barbarzyńców, 20 lat później był fetowany

Marszałek Iwan Koniew w Bytomiu. Nie, nie w 1945 roku. Były dowódca sowieckich wojsk, które podczas II wojny światowej zdobyły Bytom, dopuszczając się tu licznych zbrodni na ludności cywilnej, gwałtów, grabieży i podpaleń, gościł w mieście 20 lat później. Komunistyczne władze Śląska podejmowały go z honorami.

arc
Marszałek Iwan Koniew w Bytomiu. Obok Wojciech Jaruzelski i Edward Gierek

Przed 20 laty, w czasie pamiętnej styczniowej ofensywy w 1945 r. dowodził on wojskami I Frontu Ukraińskiego, które wyzwoliły ziemię śląsko-zagłębiowską i uchroniły nasze miasta i przemysł przed zniszczeniem - pisała prasa w styczniu 1965 roku, gdy Koniew przybył na Śląsk. Przemysł przemysłem, ale śląskie miasta, szczególnie te po niemieckiej stronie granicy, jak Gliwice, Zabrze i przede wszystkim Bytom, nie uniknęły zniszczeń. Wręcz przeciwnie, dla miejscowości w niemieckiej części Śląska nadejście Armii Czerwonej najczęściej równało się apokalipsie. Gdyby ZSRR przegrał wojnę, a wobec jego najwyższych rangą dowódców wojskowych przyjęto zasady odpowiedzialności za zbrodnicze czyny ich podwładnych podobne do tych, jakie zastosowano wobec licznych dowódców Wehrmachtu w Norymberdze i innych procesach zbrodniarzy wojennych, Koniew stanąłby przed sądem. Ale tak się nie stało.

Legenda Koniewa

Po II wojnie światowej Koniew, pławiący się w chwale zdobywcy Berlina (dzielił ją wprawdzie z marszałkiem Żukowem), kontynuował karierę w Armii Czerwonej. A w swoich wojennych wspomnieniach starannie przemilczał nie tylko okrucieństwa swoich wojsk na Górnym Śląsku, ale i fakt, że nie wykonały one zadania, jakie przed nimi postawił. Miały bowiem otoczyć i zniszczyć broniące się tutaj zgrupowanie wojsk niemieckich. Koniew utrzymywał, że jego dywizje przeprowadziły na Śląsku zręczny manewr operacyjny, celowo nie domykając pierścienia okrążenia i pozostawiając Niemcom drogę odwrotu. Chodziło jakoby o to, by w ten sposób uchronić górnośląski przemysł przed zniszczeniem. Jednak dziś już wiemy, że prawda wyglądała inaczej. Zadaniem wojsk pancernych Koniewa nie było wypchnięcie Niemców z Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, ale zamknięcie ich tutaj w wielkim kotle na wzór stalingradzkiego. Wskutek niemieckiego silnego oporu i pomyślnego kontrataku Koniew tego zamiaru nie zrealizował. Siłom Wehrmachtu udało się wymknąć z zatrzaskującej się pułapki.

Zakłamanie

Ale w 1965 roku na Śląsku była tylko jedna osoba, która tę prawdę znała, a tą osobą był... Iwan Koniew. To znaczy prawdę o fiasku próby okrążenia wojsk niemieckich, gdyż osób pamiętających sowieckie ekscesy były tysiące. Choć nikt nie odważał się poruszać tego ostatniego tematu publicznie. Nadal też straszyła niejedna z ruin, które pozostawili po sobie żołnierze Koniewa (niektórych zniszczonych przez nich obiektów, jak np. ratusza w Bytomiu, nie odbudowano zresztą do dziś).

Oficjalnie więc Koniew był wysławiany pod niebiosa jako wyzwoliciel Śląska i Zagłębia. A do tego jakże błyskotliwy dowódca. Toteż były wiece, przemowy, autografy i wizyty w zakładach pracy. A także w wyzwalanych (jak to określano za PRL) miastach. W przypadku Bytomia owo "wyzwalanie" stanowczo powinniśmy ująć w cudzysłów.

W styczniu 1945 Armia Czerwona wkroczyła na Śląsk. "Wyzwolony" Bytom z wypalonym Rynkiem.

Może Cię zainteresować:

Śląsk 1945: Armia Czerwona zostawiła po sobie zgliszcza. Rosjanie robią teraz to samo na Ukrainie

Autor: Tomasz Borówka

26/01/2024

Władysław Gomułka w 1945 roku

Może Cię zainteresować:

Ministerstwo Ziem Odzyskanych zarządzało większością Śląska po 1945 roku. Czym się zajmowało?

Autor: Tomasz Borówka

27/01/2023

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon