Referendyści nie lubią inicjatyw obywatelskich?

Obecna władza, wywodząca się z ruchu referendalnego, daje kolejny sygnał, że nie podobają jej się wszelkie inicjatywy obywatelskie. Tym razem do kosza mają pójść podpisy 15% mieszkańców Bobrka, Górnik i Stolarzowic, którzy opowiedzieli się za utworzeniem tam rad dzielnic.

Bytomski4 rada dzielnicy miechowice

Od roku Bytomiem rządzi koalicja, która z powodzeniem przeprowadziła referendum i tym samym odwołała poprzednią władzę. Inicjatorzy szczycili się wówczas, że są ruchem obywatelskim i odcinali się od polityki. Lider referendystów - Janusz Wójcicki - zarzekał się, że jego celem jest jedynie odsunięcie Platformy Obywatelskiej i na pewno nie będzie startować w późniejszych wyborach.

Jak się dziś okazuje, inicjatywa referendalna wcale nie była obywatelska, tylko polityczna. Janusz Wójcicki wystartował jednak w wyborach, został radnym i wraz ze swoimi kolegami konsekwentnie blokuje wszelkie działania, mające na celu umożliwienie bytomianom współdecydowanie o swoim mieście.

Bobrek, Górniki i Stolarzowice bez rad(ne)

Podobnie jak w Miechowicach, w zeszłym roku miały powstać rady w trzech kolejnych dzielnicach: Bobrku, Górnikach i Stolarzowicach. Tamtejsze grupy inicjatywne zebrały podpisy 15% mieszkańców, tym samym rozpoczynając procedurę powołania jednostek pomocniczych gminy. Niedługo przed czerwcowym referendum Komisja Doraźna ds. Rad Dzielnic doszła do porozumienia w kwestii brzmienia ich statutów i na najbliższej sesji Rady Miejskiej miały zostać uchwalone. Przeszkodziło w tym referendum. Pomimo że wszystko było gotowe, nowa władza nie zdecydowała się na przyjęcie statutów do dziś.

W zeszłym tygodniu w Biuletynie Informacji Publicznej pojawiły się projekty trzech uchwał przedłożone do konsultacji społecznych. Dotyczą one zniesienia dzielnic Bobrek, Górniki i Stolarzowice, co zakończy inicjatywy mieszkańców. W efekcie dzielnicowe rady na pewno tam nie powstaną w najbliższym czasie.

Ogłoszenie o konsultacjach zostało opublikowane wyłącznie w BIP, do którego zagląda garstka bytomian. Na próżno szukać informacji o nich na stronie głównej Urzędu Miejskiego, co dowodzi, że władzy nie zależało na dotarciu do mieszkańców z tą wiadomością. Sonda w sprawie lokalizacji miejskich hotspotów jest bardziej promowana przez ratusz, niż konsultacje w poważnych sprawach.

Grupy inicjatywne zamierzają zaprotestować przeciwko niweczeniu ich pracy przez władze. Czasu jest niewiele, bowiem głosowanie nad likwidacją dzielnic ma nastąpić 25 listopada. Na Facebooku powstała strona "Nie dla likwidacji Bobrka, Górnik i Stolarzowic", a stowarzyszenie ProjektBytom.pl wystosowało pismo do Rady Miejskiej, w którym apeluje, aby radni zrezygnowali z zamiaru zniesienia dzielnic i umożliwili rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Bytomiu.

Fikcyjna inicjatywa

W lutym radni Platformy Obywatelskiej zgłosili propozycję Inicjatywy Uchwałodawczej Mieszkańców, dzięki której obywatele mogą wprowadzać na sesje Rady Miejskiej własne projekty uchwał. Aby jednak rajcowie nie zostali zalani niepoważnymi dokumentami zasugerowano ustanowienie progu 1000 podpisów, które należało zebrać, żeby projektem zajęła się rada. Była to propozycja niegroźna dla władzy, gdyż uchwały mieszkańców mogły wejść w życie dopiero za zgodą Rady Miejskiej. Tak więc nic nie mogłoby się zmienić, jeśli ekipa rządząca by sobie tego nie życzyła.

Mimo to Inicjatywa Uchwałodawcza Mieszkańców została uznana za groźną przez Janusza Wójcickiego, który zgłosił poprawkę podnoszącą próg podpisów do poziomu referendalnego, czyli ok. 13 000 podpisów. To w praktyce unieszkodliwiło Inicjatywę, gdyż zebranie tak ogromnej liczby podpisów jest niemożliwe do zorganizowania przez pojedynczych bytomian, czy małe grupy inicjatywne. Co więcej, niemożliwe jest przepchnięcie wielu dzielnicowych pomysłów, gdyż na 11 dzielnic, tylko 5 ma więcej mieszkańców, niż wynosi próg.

Niewygodne Miechowice

Na celowniku rządzącej koalicji znalazła się Rada Dzielnicy Miechowice. Jednostka ta powstała cztery lata temu na mocy obywatelskiej inicjatywy, ponieważ tylko w taki sposób możliwe jest powoływanie dzielnicowych rad w naszym mieście. Grupa miechowiczan zebrała wtedy 4000 podpisów, o pół tysiąca więcej, niż wymagano. Miejskim rajcom przeszkadzała konkurencja ze strony radnych dzielnicowych, dlatego rozpoczęto działania zmierzające do likwidacji jednostki pomocniczej w Miechowicach. Na łamach "Życia Bytomskiego" ogłoszono, że w tamtejszej radzie dochodzi do różnych nieprawidłowości po czym przeprowadzono w niej kontrolę. Ta jednak niczego nie wykazała. Postanowiono więc ograniczyć pole do popisu Radzie Dzielnicy zmniejszając jej budżet do 5 tys. zł na rok, tłumacząc się złą kondycją gminnej kasy.

Niestety apetyt referendystów nie został zaspokojony. Postanowiono zlikwidować radę dzielnicy po cichu, poprzez ustanowienie horrendalnego progu frekwencyjnego w wyborach na poziomie 20%. Doskonale wiedziano, że nigdy nie zostanie on osiągnięty, ponieważ w pierwszych wyborach frekwencja wyniosła zaledwie 6,79%. Gdyby tak się stało, Rada Dzielnicy nie zostałaby powołana na kolejną kadencję. Koalicja popełniła jednak błędy formalne, z powodu których uchwałę ustanawiającą próg odwołał wojewoda.

Czas naglił, bo zbliżały się październikowe wybory, dlatego otwarcie ogłoszono zamiar likwidacji miechowickiej rady. Argumentowano to poprzez umniejszanie jej dokonań, jej znaczenia dla mieszkańców (którzy notabene sami ją powołali!) i zarzucanie jej upolitycznienia, choć na 21 członków, tylko 3 miało związek z partiami. Ostatecznie udało się ją zlikwidować we wrześniu, tym samym zaprzeczając woli 4 000 miechowiczan, którzy kilka lat wcześniej powołali ją do życia.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon