„Niedźwiodek Puch” czyli „Kubuś Puchatek” przetłumaczony na śląski. Premiera publikacji odbędzie się jeszcze w listopadzie!

Szykuje się literacka rewolucja! Niebawem na rynku wydawniczym pojawi się śląska wersja „Kubusia Puchatka”. Jej bohaterami będą m.in. Maryś Puch, Ijok i Rzik. Zabraknie za to Kłapoucha.

Byt grzegorz kulik

„Niedźwiodek Puch”, bo o nim mowa, to kolejna pozycja opracowana przez bytomianina Grzegorza Kulika, który po sukcesie śląskiego „Małego Princa” („Le Petit Prince”) Antoine’a de Saint-Exupéry i „Dracha” Szczepana Twardocha postanowił sięgnąć po kolejną kultową lekturę dla najmłodszych czytelników. Premierę zaplanowano na koniec listopada, zatem pewnie wiele dzieci w czasie Świąt pozna baśniowy świat niejakiego Marysia Pucha.

Prace nad tłumaczeniem „Winnie-the-Pooh” autorstwa A.A. Milne’a na język śląski trwały 1,5 miesiąca. Książce towarzyszy także e-book, czytany przez Mirosława Neinerta, aktora Teatru Korez.

Grzegorz Kulik to wytrwały popularyzator języka śląskiego, a także wytrawny tłumacz kultowych dzieł literackich na śląski. Jest m.in. laureatem Nagrody im. ks. Augustina Weltzla „Górnośląski Tacyt” i autorem śląskiej klawiatury dla systemów Microsoft Windows i Linux, która zdecydowanie ułatwia pisanie po śląsku. We wrześniu za jego sprawą ukazał się LibreOffice po śląsku, a w październiku dołączył do niego Linux. Do stworzył Korpus Ślōnskij Mŏwy, translatōr polsko-ślōnski i ślōnsko-polski oraz korektor tekstu. Prowadzi też kanał Chwila z gŏdkōm na YouTube, bloga poslunsku.eu i grzegorzkulik.pl. Pierwszy blog zaczął prowadzić w 2007 roku, ale po śląsku zaczął pisać od 2012 roku.

„Opowieść wigilijna”, „Mały książe”, a teraz... „Kubuś Puchatek”

Przypomnijmy, że pierwszym przetłumaczonym przez Kulika tekstem kultury była „Godniŏ Pieśń”, a więc przekład „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa. I to od niej wszystko się zaczęło. Potem poszło już błyskawicznie: „Mały Princ”, „Drach”… a teraz także i „Niedźwiodek Puch”. Pomysł przetłumaczenia „Godniej Pieśni” zrodził się spontanicznie. Przy „Drachu było nieco inaczej. - Po przeczytaniu oryginału postanowiłem przetłumaczyć na śląski scenę świniobicia i wysłałem tekst Szczepanowi Twardochowi. Ten odpisał, że mu się to podoba i zaproponował, abym przełożył całość. Zgodziłem się bez wahania, choć to ponad 400 stron! – zdradza Grzegorz Kulik.

Później poszło lawinowo. – Jakiś czas później zgłosiło się do mnie Wydawnictwo Media Rodzina i zaoferowało współpracę. Wcześniej wydali już „Księcia Szaranka”, będącego wielkopolską wersją „Małego Princa” – dodaje Kulik. Z „Winnie-the-pooh”, a więc „Kubusiem Puchatkiem” poszli za ciosem. Stwierdzili, że warto wziąć na warsztat kolejną popularną książkę dla dzieci, a w planach są jeszcze co najmniej dwie publikacje.

Czytaj dalej!


- „Dracha” tłumaczyłem po przepisaniu 350 stron śląskich tekstów 1869 roku. Po tym miałem, i chyba nadal mam, głowę wypełnioną tym idealnym śląskim z połowy XIX wieku, który funkcjonował jeszcze przed Kulturkampfem i zasypaniem go niemieckimi zapożyczeniami, a potem przechyłem w polską stronę – wspomina Grzegorz Kulik. Wspomniane kilkaset stron śląskich tekstów to nic innego jak „Opowieści ludu polskiego na Śląsku”, które spisał Lucjan Malinowski, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego, prekursor polskiej dialektologii, językoznawca, badacz dialektów śląskich i dokumentalista polskiego folkloru. Opowieści śląskich gospodarzy zapisywał alfabetem fonetycznym. - To fantastyczne dziedzictwo kulturowe. Dzięki spisaniu tych opowieści możemy dziś dowiedzieć się, jak dawniej porozumiewali się mieszkańcy naszego regionu. Wiemy np. że w Radzionkowie konsekwentnie mazurzono, a dziś już takiej konsekwencji nie ma. Mówi się tam „jesce”, czy „cytōm, ale wkradło się już „że” w miejsce „ze” – wyjaśnia Kulik.

Tłumaczenie "Dracha" to opus magnum Kulika

Choć „Drach” liczy sobie ponad 400 stron, to praca nad przekładem zajęła zaledwie dwa miesiące. – To dla mnie moje opus magnum. Tymczasem takiego króciutkiego „Małego Princa” tłumaczyłem miesiąc. Lektura dawnych śląskich tekstów zdecydowanie pomogła. Jestem bardzo zadowolony z tego tłumaczenia – podkreśla bytomianin.

Grzegorz Kulik zawsze przekłada teksty na śląski z oryginału. Nie inaczej jest w przypadku „Niedźwiodka Pucha”. Okazuje się, że popularna dziecięca lektura naszpikowana jest językowymi pułapkami. Jak wyjaśnia tłumacz: - Największą trudnością były żarty, tak charakterystyczne dla oryginału. Niestety, tłumaczka Irena Tuwim niemal wszystkie pominęła. Po śląsku brzmi ono Maryś Puch, ale sam tytuł książki został przetłumaczony zgodnie ze standardem międzynarodowym, dlatego brzmi „Niedźwiodek Puch”.

Przed miłośnikami misia o małym rozumku wiele niespodzianek

Czytelników czeka wiele niespodzianek. - Mama Kangurzyca i Maleństwo też są wymyślone – podkreśla tłumacz. W śląskiej wersji pojawi się za to mama zwana Kangu i Rzik, czyli jej dziecko. Tymczasem w angielskiej - Kanga i Roo. – Chodzi o to, żeby wszystko było zgodne z oryginałem i dobrze brzmiało – wyjaśnia Kulik.

Śląska wersja jest zatem bliższa oryginałowi niż tłumaczenie na język polski autorstwa Tuwim A. A. Milne nazywając bohaterów swojej książki, stosował gry słowne. W polskim tłumaczeniu ich nie ma, pojawiają się za to w wersji Kulika. I tak zamiast zajączka i liska mamy Łeskę i Łuskę. W oryginale jest Woozle i Wizzle, które pochodzą od „weasel”. Dlatego po śląsku jest Łeska i Łuska, które pochodzą od „łaska”. Nie ma jednak oryginalnych nazw tych zwierząt w książce, czyli nie ma „weasel” ani „łaska”.

Czytelnika może zaskoczyć też to, że wśród przyjaciół Pucha nie ma Kłapoucha. Jest za to Ijok bo w oryginale występuje Eeyore. Podobnych ciekawostek tu nie brakuje, a lektura z pewnością nas zaskoczy. Wiele z nich będzie można poznać także podczas spotkania autorskiego połączonego z premierą „Niedźwiodka Pucha”, które odbędzie się w Bibliotece Śląskiej. O terminie będzie informować.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon