Od źródła świętego Jacka do wieży ciśnień. Walka o wodę dla Bytomia

Woda jest niezbędna do życia. Bez zaopatrzenia nie może funkcjonować żadna ludzka osada, dostęp do wody od najdawniejszych czasów decydował o wyborze lokalizacji do zamieszkania. A rozrastające się społeczności potrzebowały wody coraz więcej. Nie inaczej było z Bytomiem.

Rafał Eckiert (Beuther)/Fotopolska.Eu
Wilhelmstrasse (dziś ulica Boleslawa Chrobrego) . Na ostatnim planie wieża ciśnień z 1934 r., która była wtedy jednym z najważniejszych obiektów miasta

Okolice pierwotnego Bytomia obfitowały w potoki, strugi, stawy. A poziom wód gruntowych był na tyle wysoki, że przez średniowiecze i pierwsze wieku nowożytne kopanie studni i czerpanie z nich wody nie stanowiło w mieście problemu.

W pogoni za uciekającą wodą

Kłopoty zaczęły się w XIX wieku. Eksploatacja górnicza nie dość, że drenowała (dosłownie) lokalne zasoby wodne na własne potrzeby, to jeszcze sprawiła, że wody gruntowe zaczęły uciekać w głąb ziemi. Bytomskie publiczne i prywatne studnie wysychały. Podobnie było z naturalnymi źródłami, ze słynnym rozbarskim źródłem św. Jacka na czele. Deficyt wody do picia i dla higieny nie był jedynym problemem. Jej brak ograniczył tez wydajność młynów, to zaś przełożyło się na mniejszą ilość mąki do pieczenia chleba.

Kopanie nowych, coraz głębszych studni było syzyfową pracą. Około połowy XIX wieku kluczowe (bo jedyne) dla zaopatrzenia Bytomia w wodę pitną było "źródło miłości" na Rozbarku. Jednak niefrasobliwie zniszczono je w roku 1854.

W 1868 r. w parku miejskim powstał zakład wodociągowy, początkowo dystrybuujący wodę pozyskiwaną ze źródeł. Ale sam w sobie dostarczał jej za mało wobec rosnących potrzeb. Rozwiązaniem okazało się wykorzystanie wody pompowanej z kopalń - początkowo "Theresien" i "Apfel", później "Apfel-Zentrum". Jego minusem okazały się niezabezpieczone akwedukty. Mieszkańcy miasta zapłacili za to drogo - groźną epidemią tyfusu w roku 1897. Niebezpieczne też bywało korzystanie ze studni miejskich - je z kolei zanieczyszczały ścieki. Sytuację poprawiło kosztowne lecz niezbędne inwestycje w postaci miejskiej sieci kanalizacyjnej i wodociągowej. Podpięcie tej ostatniej do bardzo wydajnego zakładu wodnego zatopionej kopalni "Rozalia" w Dąbrówce Wielkiej zapewniło wreszcie miastu wystarczające dostawy wody.

Wielka bytomska modernizacja

Nie był to jednak koniec kłopotów. Kolejne przyniosła polityka. Od 1922 r. "Rozalia" wraz z pobliską, a kluczową dla zaopatrzenia Bytomia w wodę wieżą ciśnień znalazły się po drugiej, polskiej stronie granicy. Bezpośredniego zagrożenia odcięcia miasta od wody wprawdzie nie było - na mocy Konwencji Genewskiej Bytom mógł korzystać z wód "Rozalii" do 1937 roku. Jednak na możliwe problemy w przyszłości należało się perspektywicznie przygotować . Na szczęście bogaty wówczas Bytom było na to stać. Jeszcze w 1925 r. bytomskie wodociągi zaczęły się przestawiać na dostawy z niemieckiej strony granicy. Miały je zapewnić zabrskie "Wasserwerk-Deutsch-Oberschlesien", a konkretnie zakład w Zawadzie, do którego podłączono zmodernizowaną tymczasem sieć wodociągów o większej przepustowości. Symbolem wodociągowej rewolucji lat 30. stała się istniejąca do dziś wieża ciśnień w Bytomiu, wzniesiona w 1934 r.

Drewniany wodociąg odkryty na ul. Piekarskiej

Może Cię zainteresować:

Drewniane rury przetrwały pod ziemią ponad 100 lat!

Autor: Daniel Lekszycki

31/03/2023

Kopalnia Rozbark przez całe lata była charakterystycznym elementem krajobrazu miasta

Może Cię zainteresować:

Kopalnia "Rozbark". Minęła cała epoka i to miejsce zmieniło się nie do poznania

Autor: Redakcja Bytomski

21/03/2023

Marszałek Iwan Koniew w Bytomiu. Obok Wojciech Jaruzelski i Edward Gierek

Może Cię zainteresować:

Historia na zdjęciu: Koniew w Bytomiu. W 1945 roku dowodził hordą barbarzyńców, 20 lat później był fetowany

Autor: Tomasz Borówka

27/03/2023

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon