Radni Bartyli chcą kontroli NIK. Wcześniej wyśmiewali izbę

Miasto Bytom wystąpi do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie sytuacji w Bytomskim Przedsiębiorstwie Komunalnym. Inicjatorami byli radni ugrupowania Damiana Bartyli, choć gdy sami rządzili, to wręcz wyśmiewali tę instytucję, kiedy kontrolowała miejskie spółki. Wniosek przyjęto niemal jednogłośnie.

Najwyzsza izba kontroli logo

NIK vs. Bartyla

W 2017 roku Rada Miejska wystąpiła z wnioskiem do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kompleksowej kontroli działalności Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Wówczas instytucja przychyliła się do prośby rajców i prześwietliła nie tylko BPK, lecz również Bytomską Agencję Rozwoju Inwestycji oraz Urząd Miejski. Raport pokontrolny okazał się miażdżący dla kolejnych zarządów miejskiej spółki i ówczesnych władz miasta.

NIK negatywnie oceniła działalność BPK za lata 2012 - 2017, a także stwierdziła nieprawidłowości świadczące o rażącej niegospodarności zarządu BPK i nierzetelnym nadzorze właścicielskim prezydenta Bytomia Damiana Bartyli. - Wielomilionowe niegospodarne wydatki Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego na działalność m.in. inwestycyjną, sponsoringową oraz pożyczkową generowały wysokie straty finansowe spółki. Finansowanie tej działalności przychodami z działalności podstawowej oznaczało nieuprawnione wykorzystywanie środków pochodzących z wnoszonych przez mieszkańców Bytomia opłat m.in. za dostawę wody czy odprowadzanie ścieków. Do tego doszły niegospodarne działania spółki związane z zaangażowaniem jej środków m.in. w nieefektywne przedsięwzięcia inwestycyjne, które kosztowały BPK łącznie ok. 35,2 mln zł netto - napisano w komunikacie na stronie NIK. Po zakończeniu prac izba wystąpiła z zawiadomieniami o stwierdzonych nieprawidłowościach do organów ścigania.

Wcześniej NIK przeprowadziła również kontrolę dotyczącą rozwiązywania przez miasto problemów społecznych, która też zakończyła się negatywną oceną władz miasta. Prezydent Damian Bartyla i jego radni stanowiący wtedy większość w Radzie Miejskiej całymi miesiącami skutecznie blokowali publiczną prezentację wniosków z kontroli na sesji. Doszło nawet do sytuacji, gdy opozycja zwołała w trybie nadzwyczajnym obrady, a do miasta przyjechali przedstawiciele NIK, aby przedstawić raport, ale posiedzenie nie nie odbyło się z powodu nieobecności rządzącej większości i braku wymaganego kworum.

Prezydent Damian Bartyla i jego radni wielokrotnie w bardzo nieprzychylny sposób wypowiadali się o izbie i jej inspektorach. - Ja bym za ten dokument nie zapłacił nawet pięć tysięcy, mało tego, jak bym nawet tysiąca nie dał - powiedział Damian Bartyla na sesji Rady Miejskiej w 2016 roku o wystąpieniu pokontrolnym NIK.

Prezydent wystąpi o kontrolę do NIK

Chociaż politycy KWW Bis i Damiana Bartyli wcześniej nie pałali miłością do NIK, to nieoczekiwanie ich nastawienie zmieniło się o 180 stopni. Wraz z radnymi Prawa i Sprawiedliwości złożyli na ostatnią sesję dwa projekty uchwał dotyczących wniosków do NIK o przeprowadzenie kontroli w BPK i Miejskim Zarządzie Dróg i Mostów.

Jako pierwszy procedowano projekt uchwały w sprawie kontroli w BPK. W uzasadnieniu radni Bis i PiS zwrócili uwagę na wyniki kontroli Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, które miały wykazać, że na wysypisku przy al. Jana Pawła II zarządzanym przez BPK dochodziło do zaniedbań i naruszeń przepisów prawa. Zdaniem radnych istnieje podejrzenie, że w związku z tym mogło dochodzić do korupcjogennych praktyk, które miały narazić spółkę na straty.

Początkowo dyskusja nad projektem toczyła się wokół tego, czy do NIK powinna występować Rada Miejska, czy prezydent miasta, jako organ wykonawczy, jednak wymianę zdań uciął Mariusz Wołosz.

- Jeśli państwo nie macie nic przeciwko temu, to zagłosujcie za przyjęciem tej uchwały. Ja nie widzę tu żadnego problemu, prześlemy to oczywiście do NIK-u z tym życzeniem państwa. Co z tym NIK zrobi... Naprawdę, ja nie boję się żadnych kontroli. Nawet jeśli one wykazują jakieś nieprawidłowości, to po to, żebyśmy je naprawiali. Ja osobiście nie mam żadnych zarzutów wobec siebie i tak, jak mówię, kontrole mamy na bieżąco, z RIO [Regionalnej Izby Obrachunkowej - przyp. red], z różnych instytucji. Jeśli coś jest źle - poprawiamy. Żaden to problem. Nigdy nie bałem się takich kontroli - powiedział prezydent Mariusz Wołosz.

Ostatecznie uchwała została przyjęta głosami 22 radnych. Przeciw zagłosowało jedynie dwóch członków Rady Miejskiej.

Nie ma potrzeby wzywania NIK do MZDiM

Inaczej potoczyły się losy projektu uchwały w sprawie przeprowadzenia kontroli przez NIK w MZDiM. Jej autorzy uzasadniali potrzebę zbadania sytuacji w jednostce zakwestionowaniem przez Krajową Izbę Odwoławczą zleceń udzielanych w trybie bezprzetargowym. Radny Maciej Bartków poprosił przedstawicieli władz miasta o potwierdzenie, czy rzeczywiście KIO podjęło taką decyzję i jaką karę nałożono na miasto.

- Tak, oczywiście jest to prawda. Tam jest kilkanaście tysięcy złotych kar. Miejski Zarząd Dróg i Mostów miał do wyboru dwie rzeczy: albo przestać sprzątać miasto, albo zlecić pewne rzeczy z wolnej ręki - poinformował Michał Bieda, zastępca prezydenta Bytomia. - Mamy w Bytomiu sytuację dosłownie wojny między dwoma wykonawcami, którzy używają wszelkich dostępnych chwytów prawnych do podważania wzajemnych umów i ofert składanych w postępowaniach. Jeden z wykonawców jest w tym wyjątkowo biegły i kwestionuje każdy niemal element zamówienia publicznego i je w ten sposób wydłuża. Jeżeli nie możemy podpisać umowy, bo jeden z wykonawców skarży każdy element procedury, to musimy, żeby zapewnić sprzątanie, zlecić umowę z wolnej ręki lub innych trybach, z których również korzystamy. I ten stan trwa już od kilkunastu miesięcy, kiedy sprzątanie miasta jest po prostu sabotowane przez jednego z wykonawców - wyjaśnił.

Michał Bieda stwierdził również, że to właśnie KIO jest organem odpowiedzialnym za kontrolowanie zamówień publicznych. - Nie widzę potrzeby, żeby NIK sprawdzał, co KIO już stwierdziło i uznało za niewłaściwe - powiedział wiceprezydent. Ponadto Michał Bieda wyraził zdumienie, że radni nie poprzedzili swojego projektu uchwały wnioskiem do Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej. Posiada ona stosowne uprawnienia do przeprowadzania kontroli w miejskich jednostkach, natomiast jej skład tworzą przedstawiciele wszystkich ugrupowań obecnych w bytomskiej radzie.

- Ja osobiście do Komisji Rewizyjnej w tym składzie, to nie mam zaufania - powiedział radny Robert Rabus.

Te słowa wywołały ożywioną dyskusję, w której przeciwko Robertowi Rabusowi wystąpił nawet Alfred Pyrk z PiS, będący jednym z inicjatorów tego projektu uchwały.

- Moim zdaniem niefortunnie użył pan określenia, że nie ma pan zaufania do komisji rewizyjnej. Sam pracuję w komisji od dziesięciu lat i mam zupełnie inną ocenę jej działań, zarówno, jak przewodniczącym był pan, czy pan radny Bula. No ja z natury zawsze jestem ostrożnym człowiekiem, jeśli chodzi o ocenę jakiegoś organu kolegialnego, a takim jest właśnie Komisja Rewizyjna. A wszystko, co przygotowuje Komisja Rewizyjna panie Rabus i tak podejmuje potem Rada Miejska, więc jak uważam, że to było niefortunne stwierdzenie - powiedział Alfred Pyrk.

Większość radnych ostatecznie przychyliła się do opinii, że sprawa została już wyjaśniona przez KIO i nie ma potrzeby wnioskować o kolejną kontrolę do NIK. Projekt uchwały został odrzucony 14 głosami przeciw wobec 7 głosów za i 2 wstrzymujących się.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon